Brytyjskie gry wojenne
OPERACJA "UNTHINKABLE"
W maju 1945 r. Brytyjski premier Winston Churchill był już pewien, że Stalin nie dotrzyma swoich zobowiązań z konferencji jałtańskiej (II 1945). Ustalono tam, iż państwa zajęte przez wojska radzieckie same wybiorą swoje władze państwowe. Stwierdził wtedy: "Nie mam zamiaru dać się oszukać w sprawie Polski, nawet jeśli znajdziemy się na krawędzi wojny z Rosją". Premier zlecił wtedy Joint Planning Staff opracowanie i ocenę planu ataku na ZSRR. Chciał wiedzieć, czy ma on jakiekolwiek szanse powodzenia. Jak się okazało zwycięstwo w wojnie było bardzo niepewne. Plan nosił kryptonim "Nie do pomyślenia" i jako taki trafił do najtajniejszej części archiwum. Ten scisle tajny materiał był znany tylko nielicznej garstce osób. Ujawniono go w 1998 r. i dziś ten dokument można obejrzeć w brytyjskim Archiwum Narodowym (Catalogue ref: CAB 120/691). Jednakże Stalin dość szybko dowiedział się o jego istnieniu poprzez swojego londyńskiego szpiega. Jego zaniepokojenie mogło wywołać ustne polecenie Churchilla marszałkowi Montgomery by robił zapasy niemieckiej broni na wypadek jej "użycia w przyszłości". Stalin wiedział, że to on staje się wrogiem numer jeden w Europie.
Opracowanie składa się z 38 stron i zawiera ocenę skuteczności ewentualnego ataku Aliantów na ZSRR. W tej grze wojennej planowany atak miał się odbyć już 1 lipca 1945 r. Brytyjski premier chciał również wiedzieć, czy w tej konfrontacji można wykorzystac resztki Wehrmachtu i potencjał gospodarczy Niemiec. Szef brytyjskiego sztabu gen. Alan Brooke był zbulwersowany planem. Zapisał w swoim dzienniku, że Churchill "dąży do kolejnej wojny". Być może jedną z przyczyn zapędów Churchilla była jego wiedza na temat amerykańskiego projektu "Manhattan". USA miało już w swoim zasięgu broń atomową, z której w razie konfrontacji z ZSRR Alianci mogliby skorzystać. A może były to doniesienia analityków o możliwości wkroczenia Armii Czerwonej "na bliskowschodnie pola naftowe oraz ofensywy w Azji Południowo-Wschodniej".
Tak więc do ataku, który jak wspomniałem miał się rozpocząć 1 lipca, miały ruszyć dywizje brytyjskie, amerykańskie, polskie i niemieckie. Podstawą udanego ataku miało być zaskoczenie i natychmiastowe przejęcie inicjatywy w powietrzu i na morzu. Założono, że agresja spotka się z pozytywną oceną opinni publicznej na Zachodzie, a narody będące pod okupacją sowiecką udzielą wsparcia Aliantom.
Według ocen analityków w ciągu pierwszych dni Alianci byliby w stanie wystawić 47 dywizji w tym 14 pancernych. Siły odtworzonego Wehrmachtu oceniono na 10 dywizji w tym jedną pancerną, dodając, że nie można zagwarantować ich przydatności w pierwszym etapie walk. Z kolei potencjał Polaków wg planistów wynosił 4 dywizje. Rosjanie tym siłom mogli przeciwstawić 170 dywizji, w tym 30 pancernych. Już na pierwszy rzut oka widać dużą dysproporcję sił wynoszącą w broni pancernej 2:1, a w piechocie 4:1. Przewaga aliantów dotyczyła tylko floty wojennej, ale ona sama nie była w stanie zasadniczo zmienić przebiegu kampanii.
Armia Czerwona była głównie skoncentrowana w Europie Środkowej i tam też planowano główne natarcie. Uderzenie miano wyprowadzić na dwóch frontach. Pierwszy przebiegał na linii Szczecin-Piła-Bydgoszcz, a drugi Lipsk-Chociebuż-Poznań. Decydujące starcia pancerne miały mieć miejsce na wschód od linii Odra-Nysa Łużycka. Planiści zapisali: "Jeśli tam wygramy, możemy dojść do linii Gdańsk-Wrocław". Jednocześnie stwierdzono, że wtedy zaczęły by się prawdziwe problemy. Powstawały dwie opcje. Pierwsza zakładała dalszy pochód na wschód. Ale dalsze walki trwałyby w porze jesienno-zimowej przy jednoczesnym wydłużeniu linii komunikacyjnych. Drugi wariant przedstawiał zatrzymanie natarcia i przeczekanie do wiosny, lecz to z kolei dałoby Sowietom czas na odzyskanie przewagi strategicznej i odbudowanie sił. Pozostawała kwestia wojsk radzieckich znajdujących się w Czechach i na Morawach. W razie dotarcia do Wisły wojska te znalazły by się na prawej flance Aliantów. Rosjanie sami z tych obszarów by nie wyszli, więc należałoby skierować przeciwko nim dodatkowe siły osłabiając tym samym główny front. Faktem jest, że analitycy prognozowali, że "nie ma takiej granicy, której przekroczenie przez Aliantów złamie rosyjski opór. Nie można też założyć, że Alianci byliby w stanie wejść tak daleko i tak szybko w Rosję jak Niemcy w 1942 r., a i to nie przyniosło im sukcesu". Trudno się nie zgodzić z taką opinią.
Jak widzimy ewentualne pokonanie Armii Czerwonej było niezwykle karkołomnym wyzwaniem. Żadne przesłanki nie wskazywały na to, że nawet przy wsparciu dywizji niemieckich i polskich, można rozbić Rosjan. Jak napisano w raporcie: "Chociaż Alianci są lepiej zorganizowani, mają nieco lepsze uzbrojenie i wyższe morale, Rosjanie okazali się dla Niemców wymagającym przeciwnikiem. Posiadają kompetentnych dowódców, odpowiednie wyposażenie i organizację która (choć nie przystaje do naszych standardów) zdała sprawdzian. Z drugiej jednak strony jedynie jedna trzecia wszystkich ich dywizji jest w bardzo dobrym stanie. Reszta jest względnie słaba i w porównaniu z alianckimi mniej mobilna". Pomimo, że nie wykluczono zwyciestwa w wojnie totalnej,a być może atomowej. (!) to trwałaby ona bardzo długo i byłaby bardzo kosztowna.
Według ocen taktyka Rosjan mogła polegać na stopniowym wycofywaniu się w kierunku wschodnim, by wydłużyć linie komunikacyjne Aliantów. A także ataku na Norwegię i Grecję lub roponośne złoża na Bliskim Wschodzie. Za bardzo niepokojące uznano wkroczenie do Turcji (odcięcie M. Czarnego). W razie konfliktu Moskwa na pewno sabotowałaby linie komunikacyjne i wykorzystywała swoich licznych agentów na Zachodzie.
Pomimo przewagi ilościowej Armii Czerwonej nad siłami alianckimi Brytyjczycy dostrzegali szansę powodzenie całej operacji w zaskoczeniu i przewadze jakościowej swoich sił. Pisano: "Rosyjska armia boryka się z cięzkimi stratami i zmęczeniem. Wyszkolenie taktyczne jest gorsze niż w przypadku sił niemieckich. Należałoby wziąć pod uwagę niski poziom edukacji w Armii Czerwonej, wszyscy fachowcy zostali skierowani do wojsk specjalistycznych. Brakuje dobrze wyedukowanych i wyszkolonych oficerów sztabowych i dowódców średniego szczebla. Pojawiają się informacje, że rosyjskie dowództwo ma duże problemy z utrzymaniem dyscypliny. Grabieże i pijaństwo są powszechne stanowiąc efekt połączenia zmęczenia wojną i kontaktu z wyższym niż u siebie w domu standardem materialnym. Jakiekolwiek wznowienie działań wojennych e Europie byłoby dużym obciążeniem dla Armii Czerwonej. Dowództwo mogłoby mieć trudności z utrzymaniem morale, szczególnie wśród niższych rangą żołnierzy piechoty. Efekt ten mógłby zostać wzmocniony, gdyby Alianci zastosowali skuteczną propagandę". Zwrócono także uwagę, że "większość Polaków przejawia wyraźną niechęć do Rosjan. Dotyczy to nawet armii Berlinga, która obecnie liczy 10 dywizji – Moskwa nie może mieć pewności, że armia Berlinga ją wesprze lub choćby pozostanie neutralna".
Nad całym planem dyskutowano w gronie najwyższych dowódców 31 maja 1945 r. Szef Sztabu Alan Brooke pomysł skwitował słowami "cała idea jest oczywiście fantastyczna, ale szanse na powodzenie są raczej niewielkie. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że od teraz Rosja to pełnoprawne mocarstwo w Europie". Było oczywiste, że atak na ZSRR musiał zakończyć się jeśli nie natychmiastową, to szybką klęską.