Zapraszam na wywiad z dyrektorem Zespołu Szkół Leśnych im. S. Sokołowskiego w Warcinie mgr inż. Piotrem Mańką. Kilka lat temu w pałacyku Bismarcka w Warcinie, gdzie obecnie mieści się szkoła leśników, odkryto rękopisy „żelaznego kanclerza”. W Warcinie można też obejrzeć nagrobki ulubionych zwierząt Bismarcka oraz wiele innych pamiątek po kanclerzu.
Paweł Głuszek: W wozowni pałacu w Warcinie odkryto rękopisy Bismarcka. Czy wiadomo z całą pewnością, że są to rękopisy „żelaznego kanclerza”?
Piotr Mańka: Mieliśmy okazję gościć u nas jednego z profesorów niemieckich, pana profesora Lothara Mahtana z bremeńskiej uczelni, specjalistę od spraw Bismarcka. Profesora Mahtan zainteresowałem zeszytami Bismarcka i przyjechał on do Warcina, aby zobaczyć je osobiście. Nie był w stanie ocenić ich autentyczności i stwierdził, że trudno będzie przeprowadzić taką ocenę. W każdym razie, w zeszytach są autografy Bismarcka. Profesor Mahtan bez cienia wątpliwości stwierdził, że podpisy na tych zeszytach są autentyczne i należą do kanclerza Ottona von Bismarcka. Trzeba tu dodać, że Bismarck pisał swoje notatki ręcznie, niektóre zdania pisał ołówkiem, niektóre kreślił, zamazywał. Format odnalezionych zeszytów wskazuje na podręczne użytkowanie. Porównanie zeszytów znalezionych przez nas i oryginalnych listów Bismarcka nie nasuwa żadnych wątpliwości co do autentyczności odnalezionych rękopisów. Jest to charakter pisma kanclerza. Tak twierdził również profesor Mahtan. Jest on jednak naukowcem, jest więc bardzo ostrożny w ferowaniu swoich wyroków i ocen. Stwierdził, że trzeba również dokonać analizy papieru. Na chwilę obecną brak jest jakichkolwiek dowodów na autentyczność notatek. Ja osobiście jestem o autentyczności przekonany, ale dowodów nie mam, a gromadzę jedynie argumenty. Podstawowym z nich jest charakter pisma, który jest bardzo podobny do pisanych ręcznie dokumentów Bismarcka. Do chwili obecnej żaden naukowy autorytet autentyczności dokumentu nie potwierdził, a analizy papieru jeszcze nie wykonałem.
PG: O czym traktowały zapiski Bismarcka? Co było w znalezionych zeszytach?
PM: Bardzo trudno jest je odczytać. Jest to bardzo nieczytelny charakter pisma. Wysłałem kserokopie kilku stron do pana Heinza Ulricha Kühenbeckera, historyka i dawnego mieszkańca powiatu miasteckiego. Pan Kühenbecker próbował odczytać, co jest napisane w odnalezionych zeszytach. Pół zdania udało się odszyfrować, pół zdania się nie udało. Czasem tylko jeden wyraz z całego zdania można było odszyfrować. Jest to więc bardzo niewyraźne pismo. Jest to nie tyle dowód, co argument na to, że są to autentyczne teksty pisane przez Bismarcka. Jak wiadomo, kanclerz miał bardzo niewyraźny charakter pisma. Zeszyty natomiast zawierały nie związane ze sobą, luźne przemyślenia, myśli Bismarcka. Nie jest to żadna, dłuższa historia, ale notatki, myśli, które przychodziły Bismarckowi do głowy.
PG: Co pan dyrektor sądzi o tym, że rękopisy Bismarcka mogły zostać ukryte w starej wozowni w Warcinie przez radziecki wywiad? Czy jest możliwe, aby radziccy agenci myśląc, że zeszyty zawierają ważne dla obronności Niemiec informacje, ukryli je w wozowni i chcieli po nie później wrócić?
PM: Dziennikarze pisali, że mogą to być jakieś materiały szpiegowskie, ale nie sądzę, żeby tak było. Zeszyty nie były ukryte w żadnym schowku. Znalazły się w ten sposób, że podczas burzenia starej wozowni, nagle na stercie gruzu z pruskiego muru, pojawiły się jakieś papiery. Były one prawdopodobnie ukryte gdzieś za krokwią i w czasie burzenia wozowni, odnaleźliśmy je. Myślę, że tych notatników było znacznie więcej. Są one w małym formacie. Przypuszczam, że były używane przez kanclerza do robienia notatek. Jeden z tych zeszycików nie jest na pewno pisany przez kanclerza. Zawiera odręczne pismo kobiece, delikatne, eleganckie, czyste. Są to notatki konfirmacyjne. Profesor Mahtan twierdzi, że pisała to córka kanclerza, jako notatki z lekcji katechezy. Natomiast pozostałe dwa zeszyty raczej zawierają notatki Bismarcka. Zeszyciki te jak sądzę, po pewnym czasie, po ich wykorzystaniu przez Bismarcka, były wyrzucane do śmieci. Ktoś z pracowników kanclerza, gdy dostał polecenie spalenia materiałów, wziął sobie na pamiątkę trzy zeszyty, schował je na krokwi w wozowni i w ten sposób przetrwały one do dnia dzisiejszego.
PG: Czy odkrycie rękopisów Bismarcka dało jakieś wymierne korzyści szkole?
PM: Na brak współpracy nie narzekamy. Dość powiedzieć, że rocznie mamy na terenie Warcina około 11 tysięcy gości…
PG: No właśnie, chciałem zapytać o ruch turystyczny…
PM: Jest bardzo wielki. Są niemieckie biura podróży, które mają podpisane kontrakty z polskimi biurami na wycieczki po Polsce. Niemieckie biura organizują wycieczki dookoła Polski. Jadą przez Gdańsk, Warszawę, Częstochowę, Zakopane, Wrocław, Kraków, ale w większości tych wycieczek po Polsce, oprócz słynnych miejscowości turystycznych, zawsze na trasie jest Warcino. Także mniejsze biura podróży, które organizują wycieczki tylko po Polsce północnej, mają w swej ofercie Warcino. Nie ma takiej niemieckiej wycieczki, która zwiedzałaby Pomorze i nie przyjechałaby do Warcina. Na 11 tysięcy turystów przeszło 90 procent to turyści niemieccy.
PG: A czy to prawda, że w Warcinie została pochowana żona Bismarcka, Joanna von Puttkamer?
PM: Jest to prawda. Joanna von Puttkamer nazywana była przez kanclerza „moja mała czarna kotka”. W jednym z listów, kanclerz Bismarck napisał do swojej żony po polsku: „moja mała”. Między innymi na tej podstawie wiele osób twierdzi, że Bismarck rozumiał, czy też władał językiem polskim. To jednak nieprawda. Nie znał języka polskiego, ani go nie rozumiał. Bismarck, kiedy przyjechał do Warcina i napisał pierwszy list do swej żony Joanny, to stwierdził, że jest tutaj tak cicho i spokojnie, tak dziko, że jak się wieczorem wyjdzie przed pałac, to słychać wycie wilków i polską mowę. Nie była to jednak polska mowa. Byli to Kaszubi i mowa kaszubska. Bismarck nie rozróżniał więc polskiego i kaszubskiego. Jego żona, księżna Joanna była ćwierć krwi Kaszubką, więc może rozumiała jeszcze jakieś słowa z kaszubskiej mowy. Sformułowanie „moja mała” kanclerz mógł usłyszeć od swoich robotników i użył go w liście. Joanna von Puttkamer urodziła się niedaleko Warcina, mieszkała w Barnowcu koło Kołczygłów, a zmarła w 1894 roku i dla niej wybudowano tutaj mauzoleum. Zostało one zburzone w 1974 roku. Gdy kanclerz zmarł w 1898 roku, wówczas rodzina podjęła decyzję, żeby sarkofag ze zwłokami Joanny stąd zabrać i przetransportować do Friedrichsruhe pod Hamburgiem, tam gdzie pochowano kanclerza. Joanna zmarła więc i została pochowana w Warcinie, a jej zwłoki przebywały tutaj przez cztery lata i zostały przeniesione do Friedrichsruhe.
PG: W warcińskim parku odkryto też groby ulubionych zwierząt Bismarcka. Czy odnaleziono groby najsłynniejszych psów kanclerza?
PM: Tak, odkryto 14 grobów psów. Jeden z najsłynniejszych jego psów Tyrras jest pochowany poza Warcinem, w Schönhausen, tam gdzie urodził się Bismarck i gdzie były jego dobra rodowe. Pozostałe psy są pochowane u nas, w Warcinie. Odkryliśmy to w trakcie prac w parku. Za pałacem, na tarasach jest staw. Był on pusty, ale wiedzieliśmy, że jest zaopatrywany w wodę jakąś rurą i szukaliśmy tej rury, żeby ją udrożnić. W pobliżu, około 30 metrów dalej, w małym bajorku, z którego spływała woda do stawu, znaleźliśmy jakieś kamienie. Wyjęliśmy je, obmyliśmy i okazało się, że są to nagrobne kamienie psów Bismarcka. Jest ich 14, z tego według mojej wiedzy 13 to nagrobki dogów, które kanclerz hodował. Jeden z nich był psem prawdopodobnie myśliwskim. Wskazuje na to napis na nagrobku „darz bór”. Prawdopodobnie zginął on na posterunku, pewnie w jakiejś potyczce, być może z dzikiem. Kamienie te wyczyściliśmy i ułożyliśmy w tym miejscu, w którym kiedyś się znajdowały. Jak kamienie nagrobne znalazły się w bagnie? Prawdopodobnie było to tak, że w czasie wyzwalania, czy też zajęcia tych ziem przez armię radziecką, Rosjanie niszczyli wszystko to, co mogli zniszczyć w parku m.in. cmentarz psów. Kamienie nagrobne zostały wyjęte i wrzucone do bagna.
PG: Czy są panu znane jeszcze jakieś inne historie i sprawy, które łączą Bismarcka z Warcinem?
PM: Właściwie każdego dnia, każdego roku, coś się tutaj odkrywa. Najciekawsze są zawsze spotkania z ludźmi, których przodkowie tutaj mieszkali i pracowali u Bismarcka. Kilka takich osób znam. Opowiadali mi np.: co Bismarck jadał, jakie miał menu. Kanclerz żył 83 lata, ale prowadził tryb życia bardzo niezdrowy. Nie lubił lekarzy, wielokrotnie przepędzał z Warcina swojego osobistego lekarza. Bismarck potrafił zjeść na śniadanie, około godziny 11.00 pół wędzonej gęsi (tradycyjny wówczas przysmak pomorski), 6 wędzonych pstrągów, 20 przepiórczych jaj i do tego wypijał litrową butelkę wina. W Warcinie bywał 8-9 miesięcy w roku i tutaj przyjeżdżali posłańcy, ambasadorowie, ministrowie, odbywały się posiedzenia rządu. Depesza emska była przesłana do Warcina. Bismarck, kiedy otrzymał depeszę, przeredagował ją, czyli de facto sfałszował. Według hrabiego von Moltke, treść depeszy była niedostateczna, aby sprowokować Francuzów do wojny. W związku z tym, kanclerz wziął tę depeszę, poszedł do sypialni i po kwadransie wrócił z nowym tekstem. Ten nowy tekst depeszy został upubliczniony i wywołał wojnę francusko-pruską. Bismarck jest też przedstawiany jako polakożerca, jako wróg narodu polskiego. Gdyby jednak zapytać kogoś o to, co Bismarck zrobił przeciwko polskości, to okazuje się, że ludzie nie wiedzą co powiedzieć. Najczęściej mówią o Wrześni i dzieciach wrzesińskich, co miało miejsce 10 lat po śmierci Bismarcka, a więc to nie miało z nim nic wspólnego. Ludzie nie kojarzą, że prawdziwym wrogiem polskości w tamtych czasach był Murawiow „Wieszatiel”. Ja osobiście lubię Bismarcka. Wiele o nim czytałem i wiem, że był to niesłychanie inteligentny człowiek, przedsiębiorczy, skuteczny w działaniu, twardy. Dla niego sprawa polska miała inne znaczenie, niż dla nas Polaków. Kanclerz urodził się w 1815 roku, gdy Polski nie było. Dla niego Polacy byli jedną z grup etnicznych, które zamieszkiwały państwo niemieckie. Porównywanie Bismarcka do nazistów itp. sprawy, jest nie na miejscu. Mówi się, że polityka Bismarcka jakoby utorowała drogę do nazizmu. Nic bardziej mylnego i błędnego. Bismarck nigdy nie podpisałby się pod decyzjami, które podejmowali wobec innych narodów naziści. Kanclerz zwalczał wszystko to, co stało mu na drodze do wielkości Niemiec. Trudno mu się dziwić. Był Niemcem i dbał o swoje państwo. W historii wielu innych narodów można by znaleźć podobne postaci. Jeśli więc na drodze Bismarcka stali Polacy, to ich zwalczał. Nie zwalczał jednak Polaków dlatego, że byli Polakami, ale dlatego, że stali mu na przeszkodzie do stworzenia Wielkich Niemiec. Gdyby Polacy nie stwarzali mu kłopotów i problemów, to by ich nie tępił. Natomiast nazizm tępił Polaków tylko dlatego, że byli Polakami, Słowianami. To jest różnica między Bismarckiem i nazistami.
PG: Dziękuję za rozmowę.