Katyń 1940
Zbrodnia na polskich więźniach.
W tych kwietniowych dniach obchodzimy kolejną już 76 rocznicę wymordowania przez Rosjan ponad 20- tysięcy polskich więźniów. Ofiarami tej ogromnej zbrodni byli oficerowie, podoficerowie oraz szeregowi Wojska Polskiego, także rezerwiści, naukowcy, lekarze, inżynierowie, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy państwowi, przedsiębiorcy, księża. Wśród ofiar znaleźli się także funkcjonariusze Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP), Straży Granicznej i Służby Więziennej. Dramat tych ludzi polegał na tym, że zostali w różnych okolicznościach rozbrojeni , albo pojmani po 17 września 1939 roku przez oddziały Armii Czerwonej, albo funkcjonariuszy NKWD.
Ofiary tej bezprecedensowej zbrodni pogrzebano w masowych grobach w Katyniu pod Smoleńskiem, Miednoje koło Tweru, Piatichatkach na przedmieściu Charkowa, Bykowni koło Kijowa a także i w innych nieznanych miejscach (prawdopodobnie m.in. Kuropaty na Białorusi). Tuż po agresji sowieckiej wszyscy polscy jeńcy wojenni zostali wbrew konwencjom międzynarodowym przekazani NKWD, które skupiło ich w specjalnie utworzonym systemie obozów dla jeńców polskich, podlegającym Zarządowi ds. Jeńców Wojennych NKWD.
W dniu 2 marca 1940 r Ławrientij Beria – Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR (szef NKWD) – skierował do Józefa Stalina tajną notatkę nr 794/B, w której po informował, że polscy jeńcy wojenni, oraz więźniowie w więzieniach Zachodniej Białorusi i Ukrainy stanowią zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej, stwierdził, że uważa za uzasadnione rozstrzelanie ponad 25 tysięcy jeńców i więźniów bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia. Notatka posiada cztery zatwierdzające podpisy: Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i Mikojana oraz dopiski sekretarza: Kalinin – za, Kaganowicz – za.
Pod koniec marca 1940 roku Beria wydał tajny rozkaz nr 00350 „O rozładowaniu więzień NKWD USRR i BSRR”. W tych więzieniach przetrzymywano głównie obywateli polskich. 3 kwietnia 1940 roku z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia; wysyłkę skazanych prowadzono na podstawie list dyspozycyjnych przysyłanych z Moskwy. Dzięki zatwierdzeniu tej decyzji los tysięcy Polaków został przesądzony. Powstały listy wg, których wywożono więźniów do miejsc zagłady z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie i innych.
Wśród ofiar zbrodni znaleźli się m.in:
kontradmirał Xawery Czernicki,
generałowie Bronisław Bohatyrewicz, Henryk Minkiewicz i Mieczysław Smorawiński, Leon Billewicz, Stanisław Haller, Aleksander Kowalewski, Kazimierz Orlik-Łukoski, Konstanty Plisowski, Franciszek Sikorski, Leonard Skierski i Piotr Skuratowicz, naczelny kapelan wyznania prawosławnego ppłk Szymon Fedorońko i wielu innych oficerów.
Więźniów zawożono do miejsc kaźni , gdzie nad masowymi grobami młodszym i silniejszym zarzucano na głowę płaszcze wojskowe i wiązano z tyłu ręce sznurem konopnym produkcji radzieckiej, po czym wszystkich zabijano z małej odległości strzałem z pistoletu Walther kal. 7,65 mm, zwykle jednym w potylicę. Niektórych więźniów zabijano strzałem w głowę w siedzibach NKWD, a później wywożono ciała do masowych mogił.
Polskie władze starały się dowiedzieć co się stało z tysiącami polskich więźniów o których nie było żadnych wiadomości, Gen. Władysław Sikorski, polski wódz naczelny i premier także starał się wyjaśnić ich los i dlatego wydał rozkaz:
„Poleciłem sprawdzić, czy nie ma ich w kraju, z którym mam stałą łączność. Okazało się, że nie ma tam żadnego z nich, podobnie jak w obozach jeńców wojennych w Niemczech. Ci ludzie znajdują się tutaj. Nikt z nich nie wrócił”.
Odpowiadając na tak zadane pytanie generalissimus Józef Stalin odparł kłamiąc w żywe oczy:
– To niemożliwe! Oni uciekli
A kiedy polski premier zapytał:
– Gdzie mogli uciec?
Stalin odpowiedział:
„No, do Mandżurii na przykład”… „Ja już wydałem wszystkie rozkazy, by ich zwolnić. Nie
wiem, gdzie są. Na co nam ich trzymać? Może byli w obozach na terenach, które zajęli
Niemcy, a może rozbiegli się”.
Na tym wymiana zdań się skończyła i polskie władze nie uzyskały żadnej sensownej odpowiedzi na temat tysięcy polskich jeńców. Dopiero po odkryciu masowych grobów w 1943 roku władze radzieckie wydały komunikat, że wszyscy zostali zabici przez Niemców.
W kwietniu 1943 roku Niemcy odkryli masowe groby i rozpoczęli prace ekshumacyjne. 11 kwietnia Agencja Transocean nadała komunikat o odnalezieniu w Lesie Katyńskim zwłok 10 tys. polskich oficerów. 13 kwietnia 1943 roku informacje te powtórzyło Radio Berlin. 17 kwietnia 1943 „Ilustrowany Kurier Polski” (jeden z dzienników prasy gadzinowej w okupowanej Polsce) ujawnił odkrycie masowych grobów w Katyniu w artykule pt. Oficerowie polscy ofiarami okrucieństw bolszewickich wraz z informacją o zidentyfikowanych osobach dwóch generałów – Bohatyrowicza i Smorawińskiego oraz pułkownika Andrzeja Hałacińskiego.
Niemcy starali się wykorzystać ujawnione fakty propagandowo, co wcale nie dziwi bo była to niepowtarzalna okazja na wbicie klina między sojuszników. 15 kwietnia zaprosili do badań Międzynarodowy Czerwony Krzyż (MCK). 17 kwietnia rząd gen. Sikorskiego niezależnie zwrócił się do MCK o zbadanie sprawy, gdyż jak wiemy nie uzyskano ze strony władz radzieckich żadnej satysfakcjonującej wiadomości o losie tych "zaginionych Polaków". MCK po sześciu dniach oświadczył, że gotowy jest uczestniczyć w ekshumacjach, jeśli poproszą o to wszystkie zainteresowane strony, a więc także władze ZSRR. Takie podejście do sprawy pozwoliło Stalinowi zablokować działania MCK. W odpowiedzi władze niemieckie utworzyły Międzynarodową Komisję Lekarską złożoną z 12 ekspertów z krajów zależnych od III Rzeszy i 1 eksperta ze Szwajcarii. Komisja przebywała w Katyniu od 28 do 30 kwietnia.
Niemcy zażądali od Polskiego Czerwonego Krzyża wysłania na miejsce zbrodni oficjalnej delegacji. Decyzją Zarządu Głównego PCK uzgodnioną z dowództwem Armii Krajowej powołano Komisję kierowaną przez sekretarza generalnego PCK Kazimierza Skarżyńskiego z udziałem dr. Mariana Wodzińskiego z PCK i Rady Głównej Opiekuńczej. Zadaniem Komisji była głównie ekshumacja i identyfikacja zwłok. Na miejsce zbrodni udało się też kilkunastu Polaków, m.in. pisarz Józef Mackiewicz oraz ksiądz Jasiński wysłannik abp. Adama Sapiehy. Do Katynia przywieziony został przez Niemców m.in. Były polski premier również Leon Kozłowski a także delegacje społeczeństwa polskiego z okupowanego Generalnego Gubernatorstwa, oraz jeńcy z niemieckich oflagów – oficerowie brytyjscy, amerykańscy i polscy.
Do połowy 1943 roku wydobyto ponad 4 tysiące ciał a zidentyfikowano ponad 2 tysiące. Prace dokumentowano, wykazując sposób zabijania,oraz typy używanej broni. Stwierdzono stosowanie amunicji niemieckiej kal. 7,65 mm, a także 6,35 mm firmy Geco, masowo eksportowanej do ZSRR przed wojną. Przy zwłokach zamordowanych odnaleziono korespondencję z bliskimi kończącą się na przełomie kwietnia i maja 1940 roku. Czas dokonania zbrodni ustalono na wiosnę roku 1940.
W odpowiedzi na zarzuty o masowym mordzie radio moskiewskie 15 kwietnia 1943 roku podało, że tych wszystkich zbrodni dopuścili się Niemcy, twierdząc że w/w polscy jeńcy latem 1941 roku dostali się do niewoli niemieckiej. Na jesień 1943 roku w Katyniu pojawiła się specjalna ekipa funkcjonariuszy NKWD i kontrwywiadu wojskowego Smiersz kierowana przez Wsiewołoda Mierkułowa, Leonida Rajchmana i Siergieja Krugłowa. Oficerowie NKWD umieszczali w grobach sfałszowane dokumenty, przygotowywali fałszywych świadków, a niewygodnych likwidowali lub skazywali na wieloletnie więzienie, wysyłając na drugi koniec sowieckiego imperium.
Od momentu kiedy Armia Czerwona zajęła okolice gdzie dokonano masowych mordów oficjalnie oskarżono o te zbrodnie Niemców i taka wersja przetrwała jako jedynie słuszna aż do
kwietnia 1990 roku kiedy to podczas wizyty prezydenta RP Wojciecha Jaruzelskiego w Moskwie, Michaił Gorbaczow przekazał pochodzące z radzieckich archiwów dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej, po raz pierwszy oficjalnie przyznając, że zbrodni dokonało NKWD. Tego samego dnia w oświadczeniu państwowej agencji TASS oznajmiono, że bezpośrednią odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponoszą Stalin, Beria, Mierkułow i inni.
Zamordowanie obywateli polskich w kwietniu i maju 1940 roku było zbrodnią. Określenie jej jako ludobójstwo jest w pełni uzasadnione, gdyż dokonano jej na ludziach, których jedyną „winą” było to że byli Polakami. Za jej dokonanie powinni być pociągnięci do odpowiedzialności karnej członkowie najwyższych władz ZSRR, tacy jak Stalin, Beria, Mierkułow i wielu innych.
Jednak niestety nigdy nie zostali nawet oskarżeni o te zbrodnie. Smutne jest to, że zbrodnie nazistowskie zostały choć w pewien sposób osądzone i ukarane w czasie procesów w Norymberdze. Jednak takich samych procesów przeciw zbrodniom komunistów nie było. Armia Czerwona, NKWD, GRU, Śmiersz i inne komórki radzieckich władz nigdy nie zostały osądzone. ZSRR należał do Aliantów i dlatego jego zbrodnie zostały pominięte, albo przemilczane. To bardzo smutne dla nas Polaków.
Prawdę o Katyniu i innych miejscach zbrodni ujawniono dopiero po upadku ZSRR. Jednak teraz z epoce odnowy imperium rosyjskiego nie możemy pozwolić, żeby znów popadło w zapomnienie, albo żeby znów zwyciężyła polityka nad prawda. Naszych obywateli wymordowali funkcjonariusze NKWD na rozkaz swoich najwyższych władz. To fakt i musimy pilnować, żeby nikt tego nie zmienił dla potrzeb polityki czy propagandy. Ale ta zbrodnia to tylko wierzchołek góry lodowej. Musimy pamiętać także o milionach Polaków wywiezionych w głąb Rosji do obozów, łagrów i wszelkich miejsc odosobnienia. Wielu z nich nie wróciło nigdy.
Na koniec mała uwaga dotycząca dziennikarzy, polityków i wszelkiej maści nie znających historii celebrytów. Zbrodnia katyńska aczkolwiek straszna nie była największą zbrodnią na Polakach. Proszę wszystkich o nie pisanie i nie wypowiadanie takich głupot.
Największych zbrodni na Polakach na wschodzie dokonali nacjonaliści ukraińscy spod znaku UPA, OUN i wielu innych. Ich zbrodnie szacuje się dzisiaj na ponad 200 tysięcy, czy ponad 8 razy tyle ile było ofiar Katynia i innych miejsc zagłady z wiosny 1940 roku.
Niestety winni tych zbrodni nie zostali nigdy pociągnięci do odpowiedzialności. Mało tego przez wiele lat nie wolno było o tym mówić, a tym zbrodniarzom stawiano pomniki. Mało tego Rosjanie próbowali podczas procesów w Norymberdze obarczyć za zabicie Polaków oddziały niemieckie i dołączyć to do zbrodni rozpatrywanych przez Aliantów. Na szczęście im się to nie udało.
Mimo, że od popełnienia zbrodniczych czynów na Polakach minęło ponad 70 lat , to nadal nie wiemy ilu tak naprawdę zginęło polskich obywateli zabitych przez siepaczy NKWD i innych. Ostatnio przeczytałem, że są relacje świadków o masowych grobach w kilku innych miejscach, między innymi na terenie dzisiejszej Białorusi. Mało tego okazuje się, że kilka tysięcy Polaków pracowało w obozach jeszcze w 1941 roku i słuch o nich zaginął. Temat jest więc nadal otwarty i historycy jeszcze nie raz odkryją kolejne miejsca kaźni Polaków.
Ireneusz Piątek