Home Książki i albumy Operacja Zamek Odcinek VI

Operacja Zamek Odcinek VI

przez historyk
0 komentarz

Odcinek VI

 

Generał SS Walter Schellenberg właśnie wychodził z kolejnej komnaty w towarzystwie kustosza muzeum kiedy podszedł do nich jeden z pracowników.

– Panie generale mam niedobre wieści. Dzwonił pana kuzyn i kazał przekazać, że pana ciotka Ewa jest ciężko chora. Musiał być bardzo zdenerwowany bo mówił dość chaotycznie, coś o

wysokiej gorączce. Aha i dodał że jest w Bawarii. Może by pan osobiście zadzwonił, mamy tu

na piętrze telefon.

Szef kontrwywiadu SS lekko uniósł brwi, ale było to jedyne co można było odczytać z jego twarzy, choć w środku wszystko mu się gotowało. Natychmiast jednak się opanował.

– Dziękuje to rzeczywiście smutna wiadomość. Proszę mi pokazać gdzie ten telefon. Pan wybaczy panie profesorze, ale chyba będę musiał pana opuścić i nasze zwiedzanie dokończymy innym razem.

Profesor Max Notke, kustosz muzeum pokiwał ze zrozumieniem głową.

– Oczywiście panie generale, proszę za mną zaprowadzę do telefonu.

Po kilku krokach doszli do małego pokoju. Kustosz pokazał ręką na leżący na biurku telefon. Generał podszedł do niego, ale nim podniósł słuchawkę powiedział cicho.

– Chciałbym zostać sam – profesor zrobił dziwną minę ale odwrócił się i wyszedł, a za nim jego pracownik.

Schellenberg powoli podniósł słuchawkę. Wiedział kto dzwoni, ale choć słowa były ustalonym szyfrem to jednak generał czuł, że stało się coś bardzo ważnego, inaczej Keller nie zawracał by mu głowy wiedząc że wizyta w muzeum była już dawno uzgodniona. Powoli wybrał numer. Przez chwilę była cisza, jeden dzwonek, drugi, trzeci.

– Tak – Schellenberg był niemal pewien że to głos Kellera.

– Czy mogę….

– Drogi kuzynie, nie jesteśmy sami – głos z drugiej strony przerwał mu dość szorstko.

– Twoja ciotka zachorowała i to bardzo ciężko. Ma 41 stopni i obawiamy się że nie przeżyje. Prosiła żebyś przyjechał i przywiózł ze sobą wuja Hansa. To dla niej bardzo, powtarzam bardzo ważne. Aha i uważaj na sąsiadkę wuja bo znowu wszystkim rozpowie że ktoś jest chory. Czekamy w Bawarii – po tych słowach Keller odłożył słuchawkę.

Generał z wrażenia usiadł na stojące przy biurku krzesło. To co usłyszał było nawet dla niego szokujące.

– Uważaj na sąsiadkę wuja Hansa. Kurwa jasna, to by oznaczało, że jest podsłuch u Reichsführera!!!!!!!!!!! – na samą myśl aż ciarki przeszły po plecach generała.

42

– Kto by się odważył ??????, Bormann, Goering, a może ta świnia Müller, którego Walter już dawno podejrzewał że pracuje dla Bormanna, ale jakoś Himmler mu nie chciał wierzyć. To prawie niemożliwe!!!! – Schellenberg aż wzdrygnął się na sama myśl że ktoś może założyć podsłuch u samego szefa SS. To nawet dla niego wydawało się czymś niewyobrażalnym.

– Nie jesteśmy sami, Bawaria – to by oznaczało, że tam gdzie dzwonił może być podsłuch. Ale dworek na bawarskiej to była ich siedziba, kontrolowana przez techników kontrwywiadu na okrągło.

– Ciotka ciężko chora – to oznaczało że stało się coś bardzo ważnego. Ostatnio kiedy usłyszał taki tekst okazało się, że dwóch agentów wpadło w Belgii w ręce wywiadu brytyjskiego. Teraz wyglądało to jeszcze gorzej. Jednak nie to było najbardziej szokujące, a słowa o wujku Hansie. To oznaczało że Keller chce żeby generał przywiózł jak najszybciej Reichsführera SS Heinricha Himmlera do dworku.

– Kurwa jasna o co tu chodzi!!! – Walter nie mógł zrozumieć co takiego się stało czego nie mógłby sam załatwić, przecież jego możliwości były naprawdę wielkie. Jednak nie tym razem i to było wręcz paraliżujące. Generał siedział i myślał, ale nic konkretnego nie przychodziło mu do głowy. Ostatnio nie działo się nic na tyle ważnego żeby jego najbliższy współpracownik podniósł aż taki alarm. Przecież codziennie czytał raporty. Owszem zawsze coś się działo, ale nic aż tak poważnego.

– Nie ma co gdybać. Trzeba jechać do Berlina, do centrali SS po Himmlera – Schellenberg powoli wyszedł z pokoju i skierował się do biura kustosza. Tam podziękował za zaproszenie, założył generalski płaszcz specjalnie dla niego uszyty z wielkimi białymi klapami (wzorowany na jednym z płaszczy marszałka Goeringa), po których był rozpoznawalny z daleka, co bardzo mu ułatwiało życie. Przy wyjściu czekał na niego osobisty kierowca Kurt.

– Idziemy Kurt – krzyknął w jego stronę

– Tak jest panie generale.

Kiedy Walter już rozsiadł się w samochodzie uśmiechnął się

– No Kurt jedziemy do Berlina. Tylko szybko, najszybciej jak potrafisz. Masz tu moją czapkę? Tą którą wkładasz pod szybę kiedy wozisz tę swoją Herthę……..

Kierowca aż zwolnił z wrażenia. Nie wiedział co ma odpowiedzieć.

– Nie udawaj że nie wiesz o czym mowie. Jak mnie nie ma wozisz ją moim samochodem po Berlinie i okolicach. A żeby nie mieć problemów z żandarmerią kładziesz na widocznym miejscu moją generalską czapkę. Co ty myślisz że o tym nie wiem !!!! Ostatnio miałem aż trzy zapytania z żandarmerii czy jechałem samochodem i dlaczego nie zatrzymałem się do kontroli.

43

Ja wiem wszystko mój drogi. Oczywiście nie odpisałem im bo mam to gdzieś, ale mogłeś mnie zapytać choć raz?

– Hm….no… przepraszam panie generale. To się już nie powtórzy.

– Dobra. Nie jestem na Ciebie zły, bo sam wiem że czasami trzeba korzystać z okazji. Jak długo pojedziemy do centrali SS ?

– No tak….. z półtorej godziny – odparł Kurt ciesząc się że generał tak łatwo mu wybaczył.

– To jak mnie dowieziesz całego w godzinę zapomnę o sprawie z Herthą

– Tak jest panie generale, damy rade – po tych słowach mercedes zawył i bardzo szybko zaczął przyspieszać. To co się działo później trudno nazwać jazda. Kurt był naprawdę dobry, ale też nie bał się ryzykować wioząc generała. Samochód szedł do przodu, wyprzedzając co tylko się dało. W kilku momentach Walter zamykał oczy i przeklinał swój rozkaz kiedy mijali się z samochodami na kilka centymetrów, a trąbienia słychać było ze wszystkich stron.

Kurt był w swoim żywiole i trzeba mu przyznać że jak do tej pory pokazywał że zna swój fach doskonale. Nie na darmo przed wojną ścigał się na torach wyścigowych. Po jakiś trzydziestu minutach jazdy dało się słyszeć jadący za nimi samochód z włączoną syreną.

– Panie generale, ściga nas żandarmeria. Czy mam jechać dalej ?

– Jasna kurwa!!!! Nie. Zatrzymaj załatwię to w minute – po tych słowach kierowca zahamował tak gwałtownie, że jadący za nimi samochód prawie w nich uderzył. Kiedy oba się zatrzymały z drugiego samochodu wyskoczył oficer w stopniu porucznika. Podbiegł do drzwi które właśnie otworzył Schellenberg. Na widok munduru generalskiego stanął na baczność. Walter nie dał mu ochłonąć. Ryknął jak ranny Tygrys.

– Poruczniku jadę na pilne spotkanie z Reichsführerem !!!!!

Chyba nie ma mnie pan zamiaru zatrzymywać !!!!!!!!!!!!!

Ja się spieszę !!!!!

Czy to jasne ?????

– No ale kierowca………..

– Kierowca się nie zatrzymał bo mu zakazałem !!!!!!!!!!!!! Teraz idę do samochodu i odjeżdżam a panu radze zrobić to sami – po tych słowach generał odwrócił się i spokojnie wsiadł do samochodu który ruszył z piskiem opon.

Kiedy podjechali pod Centralę SS minęło dokładnie sześćdziesiąt pięć minut.

– Dobra Kurt poczekaj tu na mnie i nie wyłączaj silnika – nie czekając na odpowiedź wpadł do środka.

44

Na widok zaskoczonego oficera dyżurnego krzyknął.

  • Reichsführer u siebie?!!!

– Tak. Jest jeszcze – Generał kiwnął głowa i wbiegł na schody. Po kilku minutach wpadł do sekretariatu szefa SS i nie zwracając uwagi, na protestującego sekretarza Himmlera, wszedł do jego pokoju.

Reichsführer SS Heinrich Himmler siedział przeglądając jakieś papiery. Widząc wpadającego do pokoju Waltera warknął.

– Wydałem rozkaz żeby mi nikt nie przeszkadzał do cholery. Ciebie Walter też to dotyczy!!!

Schellenberg zamknął drzwi. Podszedł do biurka wziął pustą kartkę i napisał na niej.

"Panie Reichsführer, w tym pokoju jest podsłuch. Mam bardzo ważną sprawę dotyczącą

pana bezpieczeństwa. Proszę wyjść ze mną na zewnątrz. To bardzo pilne" – podał kartkę Himmlerowi, jednocześnie przytykając palec do ust.

Heinrich zamarł, ale ponaglony przez Waltera zaczął czytać. Na jego twarzy odmalowało się olbrzymie zdziwienie, połączone z wściekłością. Nie czekając na reakcję szefa odezwał się głośno.

– Zgodnie z pana rozkazem jestem. Możemy jechać – po tych słowach otworzył drzwi i wyszedł. Po chwili z pokoju bardzo wolno, jakby z ociąganiem, wyszedł Himmler. Walter warknął ostrym tonem do siedzącego przy biurku oficera.

– Samochód niepotrzebny, sam dzisiaj odwiozę Reichsführera do domu.

Kiedy już znaleźli się w samochodzie Himmler nie wytrzymał i wrzasnął.

– Do jasnej cholery, co to wszystko znaczy !!!!!!

– Niestety nie wiem panie Reichsführer !

– Jak to pan nie wie ???? – widać było że szef SS jest wściekły jak diabli.

– Proszę wybaczyć panie Reichsführer ale…… – Walter opowiedział Himmlerowi o telefonie i wytłumaczył jak rozumieć słowa które usłyszał. Tymczasem Kurt znów pędził jak oszalały, ale jakoś ani generał ani Heinrich nie zwracali na to uwagi. Nie minęło więcej jak dwadzieścia minut a byli już na bawarskiej. Na widok siedzących w środku wartownik bez słowa otworzył masywną stalową bramę. Po chwili byli już przy drzwiach w których pojawił się major SS Keller. Na jego widok Himmler warknął.

– Mam nadzieje, że to ważna sprawa, bo jak nie to jutro trafi pan na front wschodni i to tam gdzie trwają najcięższe walki.

– Major Hans Keller melduję na rozkaz – i nie dając nic powiedzieć Himmlerowi dodał.

45

– Zapraszam do salonu – Reichsführer spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka, ale nic nie powiedział tylko ruszył za majorem. Po chwili znaleźli się w dużym salonie który wyglądał jak prawdziwa rezydencja szlachecka. Widać było, że zarówno meble jak i wszelkie dodatki

dobrano tak, żeby oddawały duch tej osiemnastowiecznej budowli. Generał Schellenberg poczekał aż szef SS usiądzie na krześle. Sam dostawił sobie drugie obok. Major gdzieś zniknął, ale już chwilę później pojawił się w salonie prowadzać za sobą nieznanego obu dygnitarzom człowieka.

– Panie Reichsführer przedstawiam kapitana Konrada Wolltke. Przysłał go tu pułkownik Walter Knote – na dźwięk tego nazwiska wyraz zaciekawienia pojawił się na twarzy obu siedzących.

Kapitan prawie zaniemówił z wrażenia. Już sam widok osławionego szefa SS przyprawiał go o dreszcze. Jeszcze dwa dni temu gdyby ktoś mu powiedział że spotka się z generałem Schellenbergiem, to by go wyśmiał, a tu stoi przed samym szefem SS. Niestety los rzucił go w sam środek oceanu i to podczas potężnego sztormu. Co prawda Konrad zdawał sobie sprawę, że może do tego dojść, ale teraz stojąc na wprost człowieka numer dwa w III Rzeszy czuł strach. Nie było jednak innego wyjścia jak opowiedzieć to co mu przekazał kuzyn.

Pierwsze słowa wypowiadał lekko drżącym głosem, ale w miarę jak mówił dalej okazało się, że idzie mu całkiem nieźle. Słuchający go już po pierwszych słowach zrobili takie miny, że gdyby nie sytuacja i powaga sprawy można by wybuchnąć śmiechem. Jednak o dziwo nie przerywali. Dopiero kiedy wymówił nazwisko Bormanna Himmler wrzasnął

– Bormann…… to niemożliwe !!!

– A właśnie że możliwe – wszedł mu w słowo Schellenberg.

– Już od dawna ostrzegałem pana przed grubasem, ale pan mi nie wierzył. Jeśli jest ktoś zdolny do zrobienia czegoś takiego to właśnie Bormann. Proszę mówić dalej – generał zwrócił się do Konrada. Ten mówił jeszcze jakieś piętnaście minut. Kiedy skończył twarz Reichsführera przypominała białą maskę, a oczy wyrażały totalne zaskoczenie. Widać było, że jest zszokowany. Patrzył w oczy swojego podwładnego, ale widział w nich tylko determinację. Minęło kilka minut zanim odezwał się władczym głosem..

– Knote chyba zwariował!!!

   Zamach!!!

   Sobowtór!!!

   Bormann ruskim agentem!!!

   Podsłuch u mnie!!!!!!

   To jakieś bzdury!! Pański kuzyn zwariował !!!!!

46

Kapitan Wolltke był przerażony wisząc jak szef SS wścieka się i klnie. Stał na baczność i nie potrafił wymówić ani słowa. Na szczęście uratował go Schellenberg.

– Panie Reichsführer i pan i ja znamy pułkownika Knote. To stary as wywiadu, a do tego jeden z niewielu ludzi którzy potrafią bardzo szybko i logicznie myśleć. Jeśli twierdzi że ma dowody to może poczekajmy aż tu dojedzie.

Himmler spojrzał na generała wściekłym wzrokiem, ale nic nie powiedział.

– Niech pan siada kapitanie – Walter skinął na Konrada. Ten usiadł, ale dalej nie wiedział czy szef SS wierzy w to co usłyszał, bo patrząc na generała wyglądało na to że chyba uwierzył. Dobre i to bo kapitan miał już wielką ochotę uciec z tego pokoju. Po raz kolejny przeklął dzień w którym został wybrany do zamku.

– Keller co pan do tej pory zarządził – Schellenberg skierował wzrok na swojego zastępcę, chcąc zapewne choć na chwile odwrócić uwagę Himmlera.

– Melduje że dwa zespoły obstawiły nasz dworek, mają rozkaz strzelania do każdego kto wyda im się podejrzany. Dwa kolejne wysłałem na drogę do Poznania. Mają odnaleźć pułkownika i dowieść go tu jak najszybciej. Na drodze dojazdowej do dworku mamy także samochód wsparcia. Standard: dwa MG 42, Pancerfausty, a na dachach okolicznych domów snajperzy.

– Zaraz!! zaraz!!! zaraz !!! Rozkaz strzelania…. Karabiny maszynowe !!!!

Czy pan chce wywołać tutaj jakąś wojnę??? – zapytał bardzo ostrym głosem szef SS. Nim major zdążył cokolwiek powiedzieć zabrał głos Walter.

– Panie Reichsführer jeśli naszym wrogiem jest Bormann to właśnie mamy wojnę i to na całego. Keller ma rację, teraz to już nie są żarty. Ten człowiek może bardzo dużo, a jak powiedział nam przed chwilą Wolltke wielu oficerów SS pracuje dla niego, choćby taki Libke, a nie dla pana.

Ostrzegałem, ale teraz już za późno. Teraz nawet pan nie jest bezpieczny, dlatego damy panu całodobową ochronę dopóki wszystko się nie wyjaśni.

– To kurwa jakieś szaleństwo!!!!! – widać było że wszechwładny do tej pory Himmler nie może zrozumieć, że ktoś mógłby się odważyć ponieść na niego rękę. Zresztą trudno było się mu dziwić. Jego władza była ogromna. SS była niczym ośmiornica która swoimi mackami objęła nie tylko całą III Rzeszę, ale także wszystkie kraje okupowane. Można było powiedzieć że już nic nie działo się bez wiedzy „Czarnego Zakonu”, który dosłownie wszędzie wtykał swoje trzy grosze.

Tak naprawdę to właściwie Reichsführer był prawdziwym rządcą III Rzeszy. Hitler był królem, ale to Himmler dowodził największą i najsilniejszą organizacją. Jego władza była ogromna, mało tego Heinrich starał się powiększać swoje królestwo coraz bardziej, co powodowało oburzenie takich ludzi jak Goering, Bormann, Ribbentrop, Speer czy Goebbels.

47

Ich ministerstwa kurczyły się kiedy SS wchodziło na ich terytoria. Co prawda każdy z nich skarżył się fuhrerowi na Himmlera, ale ten nie reagował. Prawdopodobnie chciał żeby te wilki walczyły ze sobą, wtedy nie zaatakują jego, a do tego jakoś nie widział, albo nie chciał widzieć rosnącej potęgi SS.

Himmler był pewien poparcia swojego wodza i dlatego starał się wprowadzić swoich ludzi wszędzie, gdzie tylko mógł. Był niczym olbrzymi pająk który ciągle powiększa swoją sieć łapiąc w nią wszystkich po kolei. Zmieniło się to dopiero kiedy pojawił się Martin Bormann, który najpierw jako sekretarz partii, a później osobisty sekretarz wodza, powoli zaczął zbliżać się do Hitlera. W końcu stał się czymś w rodzaju jego cienia. Doszło do tego, że wielu dygnitarzy nie mogło dostać się do wodza bez zgody Bormanna, nawet Himmlerowi Martin kilka razy powiedział że Hitler jest zajęty. Reichsführer jednak zawsze postawił na swoim, ale coraz bardziej irytował go fakt że ktoś stoi między nim, a wodzem. Z tego powodu obaj panowie szczerze się nienawidzili i praktycznie ze sobą nie rozmawiali.

A do tego Hitler zaczął wywyższać swojego sekretarza twierdząc „Żeby wygrać tą wojnę potrzebuje Bormanna”. Dochodziło do kuriozalnych scen, gdy nawet Feldmarszałkowie Wehrmachtu, czy Luftwaffe czekali aż Bormann ich umówi z Hitlerem. To było dla nich bardzo poniżające i często mówili o tym fuhrerowi, ale ten nie reagował. Wszechwładny jeszcze dwa, trzy lata temu Goering prawie przestał w ogóle pojawiać się u fuhrera. Wyglądało na to, że teraz numerem dwa w III Rzeszy został znienawidzony przez wszystkich Martin Bormann. Himmler to widział i był wściekły, ale nic na to nie mógł poradzić.

Nagle siedzący usłyszeli serie z pistoletów maszynowych, a także pojedyncze strzały z pistoletów. Trwało to jednak bardzo krótko.

– Keller niech pan zobaczy co się dzieje – pierwszy zareagował Schellenberg. Natomiast na twarzy Reichsführera widać było strach. Major wybiegł z pokoju i po kilku minutach wrócił.

– Dwóch gestapowców stanęło dwie ulice dalej. Zostali zneutralizowani, samochód schowany.

– Jest pan pewien że to byli ludzie Mullera ? – zapytał znienacka szef SS.

– Tak jest panie Reichsführer. Jeden z nich to sierżant SS Kipke z berlińskiego gestapo.

– Mówiłem panu że Müller pracuje dla Bormanna, ale mi pan nie wierzył. Teraz pewnie dostał rozkaz żeby zlokalizować pana i mnie pewnie też i dlatego jego ludzie szukają nas.

– Jasna cholera…….Wygląda na to, że jednak Knote ma rację. Ta świnia chce przejąć władzę w III Rzeszy, a potem nas wydać komunistom. A nasz wódz dał się omamić jak dziecko.

Co pan proponuje Schellenberg ? Bo jak pana znam ma pan już jakiś plan ?

48

– Na razie poczekamy na pułkownika. Bez dowodów Hitler nam nie uwierzy, pomyśli że pan po prostu chce się pozbyć grubasa. Musimy zobaczyć co ma Knote, a wtedy pomyślimy co robić dalej. Tu jesteśmy bezpieczni, bo potrzeba by co najmniej plutonu wojska żeby się tu dostać.

Ale na to chyba jeszcze Müller się nie odważy. Ale jest jeszcze inna sprawa. Pułkownik musiał od kogoś te materiały o zamachu i udziale Bormanna dostać. Nie mówił od kogo – tu generał zwrócił się do Konrada.

– Melduje że nie. Powiedział cytuje „Nie pytaj”. Ale jeśli mogę coś dodać od siebie……

– śmiało kapitanie teraz każda myśl jest dobra

– Ktokolwiek to był, kuzyn musiał z nim rozmawiać w Poznaniu i to krótko przed rozmową ze mną, bo jeszce tego samego dnia rano był uśmiechnięty i zadowolony z przyjazdu. Jednak popołudniu był przestraszony nie na żarty. Moim zdaniem Walter był przekonany że to czego się dowiedział jest prawda. Ja go znam od wielu lat i zazwyczaj wiem kiedy mówi jest do czegoś przekonany, zresztą trzeba by asa żeby go oszukać, choć nie wykluczam i takiej możliwości, ale w nią nie wierzę. Pan generał go też dobrze zna i wie że nie łatwo go  przestraszyć, ani wyprowadzić w pole

– Niech się skupi kapitanie – tym razem odezwał się grobowym głosem Himmler.

– Czy Knote z kimś się spotkał, albo ktoś po niego pod Zamek podjechał ?

– Niestety nie wiem panie Reichsführer, ale raczej do niego nikt nie przyjechał, a czy dzwonił nie wiem, bo pułkownik miał w pokoju telefon z bezpośrednim wyjściem na miasto.

– A kto w Poznaniu wiedział o jego wizycie ?

– Tylko trzej ludzie. Szef Gestapo, dyrektor muzeum i ja.

Himmler tylko pokręcił z niezadowoleniem głową. Ta rozmowa do niczego nie prowadziła.

– Przepraszam, ale przypomniały mi się słowa Waltera. On w pewnym momencie powiedział, że z tego co wie ludzie Bormanna wysłani do śledzenia go zostali usunięci. Dokładnie tak.

– Usunięci !!!!!!!!!!! – pierwszy odezwał się Schellenberg.

– Jest pan pewien że tak powiedział ?????

– Tak jest panie generale – tym razem kapitan odpowiedział bardzo pewnym głosem.

Himmler spojrzał totalnie zaskoczony na generała. Ten również wyglądał na zaskoczonego. Minęła dłuższa chwila nim się odezwał.

– Hm….. to oznacza, że ktoś wiedział o przyjeździe pułkownika do Poznania i to sporo wcześniej.

– Panie Reichsführer kiedy dał pan rozkaz wyjazdu Walterowi ?

– Nie pamiętam dokładnie , ale jakieś dwa, trzy dni temu…..

49

– Czy ten ktoś musiał działać bardzo szybko. Po pierwsze wiedział że pułkownik przyjedzie do Poznania, po drugie widział że będzie śledzony, a po trzecie musiał wiedzieć kto go będzie śledził. To daje wiele do myślenia, bo to bardzo precyzyjna i przeprowadzona w iście rekordowym tempie akcja. Czyli jeśli odliczymy nas czyli SS, a także Bormanna to pozostaje pytanie: Kto byłby zdolny przeprowadzić tak skomplikowaną akcję w trzy dni? – generał zamknął oczy i widać było że bardzo intensywnie myśli. Nastała cisza. Nawet szef SS nie odzywał się czekając co jego najbliższy współpracownik wymyśli. Nagle generał nieoczekiwanie uśmiechnął się.

– Wiem. Jest tylko jedna organizacja która mogła to wszystko tak szybko przeprowadzić – spojrzał na siedzących obok jakby chciał ich zmusić do zgadywania.

– Polacy……….. – wyrwało się kapitanowi.

– Dokładnie. Dobrze pan myśli Wolltke. A dokładnie Armia Krajowa – na dźwięk tej nazwy grymas pojawił się na twarzy szefa SS. Polskie podziemie a szczególnie AK było czymś co doprowadzało Himmlera do szewskiej pasji. To była jedyna organizacja podziemna której nie mogły dać radę połączone siły Gestapo, Kripo, Abwehry. Mimo zaangażowania wielu zdolnych oficerów Polacy nadal stanowili silę i nie dawali się zniszczyć. Mało tego sukcesy w walce z AK były naprawdę niewielkie w stosunku do skierowanych przeciwko niej sił. Dlatego Reichsführer prawie natychmiast potwierdził.

– Tak. W to mogę uwierzyć. Ci cholerni Polacy są zdolni do wszystkiego. Ale dlaczego do jasnej cholery ujawniają zamach na Hitlera. To przecież ich największy wróg ????????

– Panie Reichsführer pan ich zna i ja też . Oni niczego nie robią na ślepo. Jeśli zdecydowali się na taki ruch muszą mieć w tym jakiś interes i moim zdaniem przedstawili go pułkownikowi. Czyli pozostaje man czekać – tu spojrzał na zegarek.

– Jeśli dobrze liczę Knote powinien już lada moment dojechać do nas.

– Mam nadzieję, bo już mnie szlak trafia !!!! Musimy czekać – zakończył dyskusję Himmler.

 

Dziękuję za przeczytanie VI odcinka. Zapraszam wszystkich do czytania kolejnych które będą dostępne w każdą kolejną sobotę. Wszystkich którzy przeczytali proszę o choć krótką wypowiedź w komentarzach. Będę bardzo wdzięczny za każda opinię pozytywną czy krytyczną. Powieść jest co prawda już prawie gotowa, ale zawsze mogę coś zmienić.

Autor

Ireneusz Piątek

 

 

 

 

 

 

 

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie