Źródłem uzupełniania wojska polskiego w latach 1815-1830 był przede wszystkim pobór, a następnie w pewnej mierze i przyjmowanie zgłaszających się dobrowolnie ochotników.
Owczesnego pobóru rekrutów nie przeprowadzano początkowo corocznie lecz w nieregularnych odstępach czasu, przeciętnie raz na 2 lata (choć w 1819 r. dokonano go dwukrotnie). Również liczba poborowych nie była stała, bo wahała się od 2400 do 10000. O tym charakterze poboru decydowały następujące przyczyny:
a) zmienna, a niejednokrotnie bardzo znaczna ilość żołnierzy zgłaszających się dobrowolnie do dalszej służby na 5, 10 i więcej lat
b) napływ ochotników
c) zmienne, czasami dość duże straty wojska z powodu dezercji, kar, śmiertelności i zwolnień ze służby przed terminem.
d) zatrzymywanie całych roczników na dalszą służbę
Armia Królestwa nie posiadała żadnych formacji rezerwowych. Żołnierzy zwolnionych ze służby, poprzez wysługę lat, uważano za takich dożywotnio. W tych warunkach armia czynna była zarazem armią bojową, co wywoływało obawę skupiania w niej – w razie wojny – zbyt dużej liczby świeżych rekrutów. Ponieważ konstytucja pozwalała w wypadku wojny na zatrzymywanie wysłużonych żołnierzy pod bronią, więc robiono z tego przepisu użytek. Np. 12 sierpnia 1828 r. wielki książę Konstanty z powodu wojny z Turcją rozkazał zatrzymać w szeregach wszystkich podoficerów i żołnierzy, którzy w tym roku kończyli służbę. Jednocześnie zrezygnowano z przeprowadzenia poboru rekruta. Żołnierzy z tego rocznika i następnych zatrzymano w służbie i w roku 1829, a nawet przez większą część 1830. Tak, że dopiero przed samym wybuchem powstania wrócili do domów.
Oznaczenie kontyngentu rekrutów przebiegało w następujący sposób. Wielki książę otrzymawszy latem raporty o ilości żołnierzy kończących swą służbę, zgłaszających się dobrowolnie do dalszej, o stratach rocznych wojska – składał o tym sprawozdanie carowi wraz z wnioskiem określającym liczbę potrzebnych rekrutów, który w Petersburgu zatwierdzano zwykle bez zmian.
Nie mamy dokładnych informacji na temat liczby rekrutów wybranych w latach 1815-1830. Można jedynie stwierdzić, że przewyższała ona 38 400. W ten sposób Królestwo, które w roku 1830 liczyło 4 137 631 głów ludności (wg raportów władz), z czego 216 tysięcy poborowych w wieku 20-30 lat – dawało rocznie średnio 2400 rekrutów. Widać z tego, że wybierano ich jedynie z 1-2 najmłodszych roczników, a i to bardzo oszczędnie.
Nie znamy także dokładnej liczby zwolnionych w tym okresie z wojska po wysłużeniu lat. Ze sprawozdań sejmowych rządowej komisji ds. wojny wynika, że do roku 1818 uwolniono ich ogólem 14 199, a w latach 1824-1828 było to 10 502.
Póbór do wojska odbywał się na zasadzie prawa z dn. 30 listopada 1816 r. Na jego formie zaciążyło przeświadczenie, iż Królestwu wystarczy jedynie mała armia czynna, a pobór rekruta nie powinien "osłabiać wzrostu ludności, tamować rozwoju rękodzieł, rolnictwa i nauk". Tak więc nie wprowadzono powszechnej służby wojskowej zaprowadzonej w tym czasie w Prusach, a rozwiązanie tej kwestii bardziej przypominało wzorce francuskie i austriackie. Prawo utrzymywało w mocy możliwość dawania zastępców do odbycia służby w wojsku. Koszt takiej usługi wynosił ok. 2000 złp. Jeśli zastępca zdezerterował lub umarł w czasie odbywania służby należało znaleźć kolejnego lub samemu się stawić. Z takiej możliwości duży użytek robiło ziemiaństwo – bez względu na silny opór w. ks. Konstantego, który pragnął usilnie wciągnąć szlachtę do wojska. Z jego polecenia młody szlachcic, dający zastępcę, musiał stawić się osobiście w Pałacu Bruhla i otrzymać pozwolenię na tę transakcję. Podobno dochodziło do ciekawych scen, gdy uchylający suię od wojska był człowiekiem rosłym, silnym i spodobał się Konstantemu więcej od swego zastępcy.
Prawo uwalniało od służby przedstawicielii inteligencji, przemysłu i rzemiosła. Wolni byli również – ze względu na przyrost ludności – ci wszyscy, którzy żenili się przed wiekiem popisowym, a następnie posiadający ulgi ze względów rodzinnych (jedynacy; jeden syn w rodzine z wyboru rodziców; synowie mający opiekę nad rodzeństwem po śmierci rodziców). W roku 1807 władze, bez odwołania się do Sejmu, zwolniły z obowiązku służby wojskowej Żydów, stanowiących wówczas nie więcej jak 10% ludności. Powórcono w ten sposób do praktyki Księstwa Warszawskiego. W zamian jednak nałożono na nich specjalny podatek w kwocie 700 000 złp rocznie. Spowodowane to było wielką niechęcią Żydów do służby i małą ilością poborowych, którzy się do niej zgłaszali.
W zwiazku z tym, że technika poboru szwankowała poważnie, gdyż władze cywilne i wojskowe nie porozumiewały się ze sobą w tym aspekcie, to każdy bogatszy mający trochę obrotności, stosunków i pieniędzy łatwo uwalniał się od służby. A tym samym jej ciężar spadał głównie na warstwy biedniejsze. Przeciw tej praktyce wystąpił w. ks. Konstanty. Postanowił on, że rękodzielników i rzemieślników uwalniać będzie od wojska osobiście biorąc pod uwagę ich znaczenie dla przemysłu. Ograniczył następnie prawo wyboru rodziców do zwalniania ze służby jednego syna. Komisje rządowe z jego nakazu opracowały drobiazgową instrukcję postępowania dla komisji poborowych. Skutek był bardzo szybki. Przy poborach z lat 1822 i 1823 nadużyć było mniej, a przy poborze z roku 1824 wcale się nie zdażyły.
Nadużycia ustały, ale siłą rzeczy pobór dostarczał wojsku Królestwa przede wszystkim rekrutów chłopów. Przeważali oni w wojsku bezwzględnie i tylko niektóre oddziały (saperzy, 14 Pułk Piechoty) miały przeważający procent zołnierza z miast.
W myśl prawa uzupełnienie wojska opierać się miało na zasadzie terytorialnej. Każdy z 8 pułków piechoty liniowej miał otrzymać jedno województwo jako swój okręg uzupełniający. 4 pułki strzelców otrzymały po dwa województwa. Jazdę miano uzupełniać z okręgów piechoty, artylerię pieszą z żołnierzy piechoty, konną z żołnierzy jazdy. W praktyce Konstanty zaprowadził zwyczaj ściągania wszystkich rekrutów do Warszawy, gdzie w Pałacy Bruhla na przeglądzie sam przydzielał ich do poszczególnych pułków. Nie licząc się z przynależnością terytorialną. Działo się tak dlatego, gdyż książę miał obsesję na temat zdatności fizyczycznej, wobec której miał wielkie wymagania. W roku 1827 pisał do Mikołaja: "zaciąg tegoroczny jest wspaniały, odkąd jestem w Królestwie nie widziałem niczego podobnego". Ponieważ Konstanty oceniał kompetencje prezesów komisji uzupełnień po "jakości" rekruta, to nierzadko dostarczali mu oni ich większą liczbę, niż wynikało to z powinności województwa, by miał z czego wybierać. Dobry rekrut zapewniał awans lub order.
Służba w wojsku trwała 10 lat. O ile danego rocznika nie przetrzymano dłużej. Weteranów wojen napoleońskich w szeregach armii Królestwa pozostało niewielu. Wielki książę pozbywał się ich bardzo chętnie, a i oni nie mieli chęci służyć w tej nowej dla nich sytuacji. W latach 30. pozostało ich najwięcej w jeździe, gdzie komendanci pułków otaczali ich specjalną opieką uwalniając od wielu czynności służbowych. Również Konstanty mniej interesował się jazdą. W ten sposób w 4 Pułku Ułanów pozostało wielu podoficerów i szeregowców z dawnego pułku szwoleżerów gwardii napoleońskiej.
Dlaczego Konstanty pozbywał się wykwalifikowanych podficerów? Bo chciał stworzyć nowych ale wyszkolonych przez siebie. Tych napoleońskich uważał za mało karnych. Żołnierzom, którzy zaczęli służbę za jego rządów, oświadczającym się dobrowolnie z gotowością służenia dalej zapewniał szereg przywilejów. Otrzymywali oni odznakę specjalną w postaci belek na lewym rękawie munduru, których ilość zwiększała się do trzech w miarę przybywających lat służby, dano im dodatek żołdowy zwiększający się proporcjonalnie, zapewniono pierszeństwo w awansie na podoficerów czy posady w administracji po zakończeniu służby. Zołnierzom takim wolno było się żenić, a dla ich rodzin budowano specjalne domki nie tylko przy koszarach, ale nawet w obozie powązkowskim, gdzie kobietom wstęp był wzbroniony. Na każde dziecko otrzymywał 97,5 złp rocznie, a więc kwotę bardzo znaczną jeśli weźmiemy pod uwagę poziom ówczesnego żołdu i racji żołnierza. Władze wojskowe opiekowały się troskliwie takimi dziećmi. Również płace podoficerskie zachęcały do pozostania w służbie.
Starania Konstanteego podjęte w roku 1820 wydały szybko owoce. Już na sejmie w 1825 r. Komisja Wojny zapewniała, że wielu podoficerów i żołnierzy zgłosiło się do dalszej służby. W roku 1827, ku dużemu zdziwieniu księcia, z 7800 żołnierzy, którym kończyła się służba, 2400 oświadczyło chęć pozostania w szeregach. Możemy wyobrazić sobie radość wielkiego księcia. Niektóre wypadki świadczyły wymownie o tym, że żołnierze przywiązywali się do swoich pułków. Znany jest przypadek wachmistrza 1 pułku szaserów, Wincentego Świdnickiego. Miał on za sobą 27 lat służby. Mianowany podporucznikiem weteranów oświadczył, że woli pozostać wachmistrzem w swoim pułku. Jego przykład chyba podziałał motywująco, bo 43 podoficerów i żołnierzy, którzy wysłużyli lata, zgłosiło się do dalszej służby.
Tak więc inteligentne, celowe zarządzanie w tej sprawie oddało duże usługi polskiej armii. Zapewniało jej zawodowych, świetnych podoficerów, którzy stali się jej kręgosłupem decydując o służbistości w czasie pokoju i o sprawności i zimnej krwi w polu. Ponadto kadet na oficera zaczynał swą służbe od prostego żołnierza, gdyż Konstanty wychodził z założenia, że nie można być dobrym oficerem nie znając wszystkich szczegółów służby, których nauczyć się można jedynie w szeregu. Np. Władysława Zamojskiego mianowanego przez cara Aleksandra I od razu podchorążym wcielił na trzy miesiące do wojska jako zwykłego szeregowego.
Nie znamy ilości napływu ochotników do armii Królestwa. Komisja Wojny tylko raz (1825) zapisała w swoim sprawozdaniu o "wielkiej liczbie ubiegających się do służby wojskowej, wszelkiego stanu ochotników". Z pamiętników wiemy, że np. w jeździe, ułanach zwłaszcza, było ich bardzo wielu, choć spotykało się ich licznie i w piechocie i artylerii. Wygląda na to, iż pomimo surowości dyscypliny wielkiego księcia służba w wojsku była atrakcyjna.
Opracowano na podstawie: Wacław Tokarz, Armia Królestwa Polskiego (1815-1830).