Autor, więzień Majdanka był jednym z tych niewielu, którzy przeżyli piekło obozów koncentracyjnych. Cudem ocalony, postanowił opisać swoje przeżycia i wszystko to co zobaczył i czego był światkiem w tym tak strasznym miejscu. Nie będę opisywał tej książki, niech za mój opis przemówią fragmenty wspomnień autora, czasami tak straszne, że aż się nie chce wierzyć, że człowiek mógł coś takiego zrobić drugiemu człowiekowi.
Jan Zakrzewski wspominał:
„W tym okresie w obozie panował straszny głód. Były wypadki, że niektórzy funkcyjni, tj. blokowi i sztubowi w nocy dobijali gamli (ludzkie szkielety w których tliła się jeszcze iskierka życia w Majdanku nazywano Gamlami, a w innych obozach Muzułmanami. Widok to był straszny. Taki cień człowieka najdłużej po dwóch dniach już nie żył), aby rano zabrać ich porcję chleba”.
„Głód doskwierał mi bardzo, a jeść nie miałem co. Za 11 blokiem była kuchnia. Zaszedłem od tyłu i tam chciałem wyżebrać trochę zupy. Zobaczyłem tam kilku takich samych gamli jak ja, jak z kupy wylanych pomyji wybierali resztki jadła. Obrzydzenie ogarnęło mnie na ten widok. Ale głód jest silniejszy od etyki, więc zacząłem wybierać zgniłe nie dogotowane kartofle, brukiew. To nie było jeszcze najgorsze – byłem świadkiem jak ludzie wyrywali ledwo wyrastającą trawę i zjadali”.
Taka sytuacja doprowadzała ludzi do szaleństwa. Zdarzały się przypadki, iż więzień miał już dosyć życia i rzucał się na obozowe druty, ginąc zabity prądem, albo został zastrzelony przez wartownika. Kto jednak chciał przeżyć, chwytał się każdej możliwości zdobycia pożywienia. Notoryczny brak nawet podstawowych rzeczy takich jak chleb, czy ziemniaki powodował iż ludzkie ciało chudło aż do przedstawiających straszny widok naciągniętych skórą szkieletów, w których powoli gasła wiara w to, że przeżyją. Dla nich każdy następny dzień był łaską, ale i koszmarem. Jak jeszcze nie zabił ich głód, to w każdej chwili mogli paść ofiarą chorób, albo zostać zatłuczonymi na śmierć przez obozowych strażników. Wielu z nich potrafiło zabić więźnia całkiem bez powodu, a czasami dla wręcz dla zabawy albo w celu popisania się przed innymi starżnikami.
Wśród tysięcy obozowych oprawców byli tacy, którzy wyróżniali się szczególnym okrucieństwem. W Majdanku takim super katem był szef ochrony i zastępca komendanta Anton Thuman. Trafić na niego na terenie obozu oznaczało spotkać śmierć i to w bardzo wyrafinowany sposób. Tak opisuje tego zbrodniarza były więzień Jan Zakrzewski:
„ Największym sadystą w obozie w Majdanku był Anton Thuman – kierownik ochrony obozu, a zarazem zastępca komendanta – SS-Untersturmführer (porucznik). Miał on w starym krematorium swoją pakamerę. Stare krematorium znajdowało się na tak zwanym zwischenfeldzie, między I a II polem. W tej pakamerze (pokój o wymiarach 3 na 4 metry) mieściła się sala tortur. Tak jak za czasów inkwizycji hiszpańskiej przykuwał ręce i nogi więźnia do ściany i specjalnymi nożycami obcinał delikwentowi nos, uszy, wyrywał paznokcie i kawałki ciała. „Bawił” się tak przez 2-3 dni lub też co jakiś czas pół dnia walił ofiarę łomem, że tylko kości trzeszczały”.
Byli także inni którzy nie ustępowali w okrucieństwie Thumanowi. Jednym z nich był lagerführer IV pola – unterscharführer (sierżant) Grossman. Ten „człowiek” lubił bawić się swoją ofiarą i katować tak długo aż z więźnia nie pozostało już nic. Tak o nim pisze Jan Zakrzewski: „ Wyglądem swoim przypominał Goeringa. Ten zboczeniec i psychopata, gdy dostawał „napadu” erotycznego, wzywał do siebie gamla, ustawiał go przy słupie, lewą ręką przytrzymywał, a prawą – ubraną w specjalną rękawice, jakiej używają hokeiści – bił tak długo w twarz, aż stała się krwawą masą. Na widok zmasakrowanego trupa siadał na fotelu ze słowami: „Jetzt habe ich genug” (Teraz mam dosyć).W tym momencie następowała u niego polucja”.
To tylko mały fragment tej apokalipsy, którą przeżył autor. Polecam wszystkim bez względu na wiek i zainteresowania. Obozy koncentracyjne, nie były wymysłem nazistów, ale właśnie za rządów Adolfa Hitlera zostały przekształcone w prawdziwe fabryki śmierci. Trzeba o tym pamiętać, aby nic takiego już się nie powtórzyło.