Historia II wojny światowej pokazuje, do czego może doprowadzić podsycana propagandowo nienawiść wobec innych narodowości, innych kultur. Kiedy w latach 20-tych XX wieku zaczął w Bawarii raczkować niemiecki nazizm, nikt nie przyjmował poważnie słów jednego z wielu ówczesnych krytyków klęski Niemiec w I wojnie światowej. Ten polityk stojący od 1921 roku na czele małej i nieznanej szerzej Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników, potrafił przemawiać i przekonywać do swych idei coraz większe rzesze Niemców. A niewielu zwróciło w owym czasie głębszą uwagę na teorie, które głosił. Jedną z najważniejszych z nich była teoria o wyższości rasy aryjskiej, nad rasami nie aryjskimi. Wtedy zapewne nikt jeszcze nie spodziewał się, że ów krzykacz, a był nim Adolf Hitler, już 12 lat później przejmie pełną władzę nad narodem niemieckim.
Kiedy w 1933 roku został kanclerzem, postanowił wprowadzić w życie swoje szalone teorie, a także pozbyć się wszelkiej politycznej opozycji. Hasło którym kierował się od pierwszych dni swoich rządów brzmiało: ”Kto nie jest z nami jest przeciwko nam”. Takie podejście bardzo szybko zaowocowało represjami, szczególnie wobec niemieckiej szeroko rozumianej lewicy. To jej przedstawiciele, jako jedni z pierwszych zapełnili niemiecki obóz koncentracyjny w Dachau. Równolegle prowadzono coraz bardziej represyjną politykę wobec Żydów, którym odbierano wszelkie prawa, aby w końcu uznać ich za „podludzi”.
Kiedy Hitler umocnił się jako kanclerz i stał się absolutnym dyktatorem, nie miał już żadnych oporów w masowej eksterminacji wyimaginowanych wrogów. Do tego celu stworzył w Niemczech szereg obozów koncentracyjnych. Służyły one przede wszystkim wyniszczeniu opozycji antyhitlerowskiej, a także odizolowaniu ludzi uznanych za groźnych, bądź nieprzydatnych. Już w marcu 1933 roku z rozkazu Heinricha Himmlera (szefa SS i policji), zorganizowano pierwszy obóz koncentracyjny w Dachau. Jeszcze w tym samym roku powstały inne obozy m.in: w Oranienburgu, Berlinie, Królewcu, Sachsenburgu, Papenburgu. W kolejnych latach założono obozy w Sachsenhausen (1936), w Buchenwaldzie (1937), w Mauthausen (1938), w Flossenbürgu (1938), oraz obóz dla kobiet w Ravensbrück (1939). Już po wybuchu wojny naziści zbudowali szereg obozów koncentracyjnych na terenach okupowanych ( głównie w Polsce), służących do wielu celów: przetrzymywania inteligencji krajów podbitych, duchowieństwa (głównie katolickiego), osób związanych z ruchem oporu i podziemiem, a także zwykłych ludzi, którzy mieli pecha i zostali aresztowani np. w łapankach. W obozach tych wykorzystywano więźniów do niewolniczej i wyczerpującej pracy na rzecz niemieckich firm, w tym przede wszystkim koncernów przemysłu zbrojeniowego. Największymi nowo powstałymi tego typu obozami były w kolejności ich powstawania: Stutthof ( sierpień 1939), Auschwitz (wiosna 1940), Gross – Rosen (1940), Bergen – Belsen ( październik 1940), Majdanek (październik 1941), Hertogenbosch ( styczeń 1942 ), Mittelbau-Dora ( koniec 1943).
Osobnym torem potoczyła się historia obozów przeznaczonych do wymordowania milionów europejskich Żydów. Tuż po ataku na ZSRR, do akcji wkroczyły specjalne jednostki SS tzw. Einsatzgruppen. Otrzymały one zadanie bezlitosnego rozprawienia się na zajętych terytoriach z członkami partii komunistycznej, oraz z Żydami. Masowe mordy rozpoczynają się wraz z przekroczeniem granicy ZSRR przez wojska niemieckie. I tak, 28 i 29 września 1941 r. w masakrze w Babim Jarze w okolicach Kijowa zginęło około 30 000 Żydów. Rozpoczęła się realizacja planu „ Endlösung der Judenfrage” (ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej), czyli akcja wyniszczenia europejskich Żydów. Akcja ta otrzymała kryptonim „Aktion Reinhard”, od imienia Reinharda Heydricha, zastępcy Himmlera, szefa RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy), który nadzorował całą operację.
Na wiosnę 1942 roku, w miejscowości Wannsse odbyła się konferencja, na której dopracowano szczegóły tego zbrodniczego planu. Zaczęła się budowa, a także powiększanie obozów zagłady, które w oczach hitlerowców stanowiły najszybszy, najskuteczniejszy inajłatwiejszy do ukrycia sposób unicestwienia milionów tzw. "nieprzydatnych" ludzi. Powstały istne fabryki śmierci, coś co stawia pod znakiem zapytania cały sens człowieczeństwa. Wielki pisarz rosyjski Maksim Gorki powiedział: „Człowiek to brzmi dumnie”. Hitlerowcy tworząc obozy śmierci w Oświęcimiu, Sobiborze, czy Majdanku dali opętańczy wyraz antytezie tej filozoficznej myśli. Obozowe imperium zła dowodzone było z Berlina, a na jego czele stał Reichsführer SS Heinrich Himmler. Pod względem ekonomicznym obozy podlegały Centralnemu Urzędowi Gospodarki SS (SS-WVH), zaś wszystkie decyzje dotyczące personelu obozowego, obsady stanowisk, polityki rasowej itp. podejmowane były w Centralnym Urzędzie SS (SS-FHA). Szefem każdego obozu był komendant, który był jego absolutnym panem i władcą. Komendantowi podlegało kilku Lagerführerów (zastępców). Bardzo ważną funkcję pełnił Raportführer, który był odpowiedzialny za wszelkie sprawy związane z więźniami. Pod jego rozkazami znajdowali się Blockführerzy (przeważnie Niemcy), odpowiedzialni za poszczególne bloki obozowe. W większości byli to sadyści, pozbawieni jakichkolwiek pozytywnych cech ludzkich. Byli panami życia i śmierci w swoich blokach. Mieli do pomocy tzw. Sztubowych i Blokowych, do których należało pilnowanie porządku w danym bloku. W większości byli to niemieccy więźniowie kryminalni. Następnymi w hierarchii obozowej byli nadzorcy grup ludzi liczących od kilku do kilkuset osób wyznaczonych do wykonania konkretnej pracy, czyli KapoW warunkach obozowych zacierały się granice między katem a ofiarą. Poniżani, torturowani więźniowie wyładowują swój strach i agresję na słabszych od siebie. Hitlerowskie metody sprawiały, że więźniowie tracili poczucie godności ludzkiej, nie buntowali się przeciwko nieludzkim warunkom swej egzystencji, pokornie szli na śmierć, zabijali swoich najbliższych. Za drutami ludzie dali się oszukać i oszukiwali innych.Obóz metodycznie niszczył ludzką osobowość, pozbawiał człowieka wyższych duchowych potrzeb i zabijał w nim umiejętność odróżnienia dobra od zła. Obdarty z człowieczeństwa, pozostawiony sam sobie, rozpaczliwie walczący o przetrwanie więzień tracił poczucie więzi z innymi ludźmi. Pragnął samotności, która oddzielając go od zewnętrznego, okrutnego świata dawała mu poczucie własnej tożsamości. Wielu tego nie wytrzymywało, kończąc na drutach wysokiego napięcia, lub umierając ze strachu.Metod wykańczania więźniów było tak wiele, że nie sposób wszystkie opisać. Kilka z nich miało jednak decydujący wpływ na śmiertelność. Do najważniejszych należał wszechobecny głód, który potrafił ludzi zdrowych, silnych w krótkim czasie zamienić w szkielety ledwo poruszające się. Tak pisał w swoich wspomnieniach więzień Majdanka Ludwig Christians.
„W obozie ponad wszystkim dominował głód. Głód co skręca trzewia i zamracza zmysły, prosty zwierzęcy głód. Sprawiał on, że wkrótce, po paru już tygodniach, z najsilniejszego mężczyzny pozostawał tylko skórą obciągnięty kościasty trup” 1
Natomiast inny więzień Majdanka Jan Zakrzewski wspominał.
„W tym okresie w obozie panował straszny głód. Były wypadki, że niektórzy funkcyjni, tj. blokowi i sztubowi w nocy dobijali gamli ( ludzkie szkielety w których tliła się jeszcze iskierka życia w Majdanku nazywano gamlami, a w innych obozach mułzumanami). Widok to był straszny. Taki cień człowieka najdłużej po dwóch dniach już nie żył, aby rano zabrać ich porcję chleba”.2
„Głód doskwierał mi bardzo, a jeść nie miałem co. Za 11 blokiem była kuchnia. Zaszedłem od tyłu i tam chciałem wyżebrać trochę zupy. Zobaczyłem tam kilku takich samych gamli jak ja, jak z kupy wylanych pomyji wybierali resztki jadła. Obrzydzenie ogarnęło mnie na ten widok. Ale głód jest silniejszy od etyki, więc zacząłem wybierać zgniłe nie dogotowane kartofle i brukiew. To nie było jeszcze najgorsze – byłem świadkiem jak ludzie wyrywali ledwo wyrastającą trawę i zjadali”.3
Taka sytuacja doprowadzała ludzi do szaleństwa. Zdarzały się przypadki, iż więzień miał już dosyć takiego życia i rzucał się na obozowe druty, ginąc zabity prądem, albo został zastrzelony przez wartownika. Kto jednak chciał przeżyć, chwytał się każdej możliwości zdobycia
3
jakiegokolwiek pożywienia. Notoryczny brak nawet podstawowego pożywienia takiego jak chleb,
czy ziemniaki, powodował iż ludzkie ciało chudło aż do przedstawiających straszny widok naciągniętych skórą szkieletów. Czasami jednak doprowadzony do wycieńczenia organizm reagował inaczej. Taki przypadek opisuje w swoich wspomnieniach Seweryna Szmaglewska.
„ Oto chuda dziewczyna, o nogach spuchniętych tak, że skóra jest naciągnięta i lśniąca, o twarzy wydętej obrzękiem aż do zatraty rysów. Białe, niezdrowe ciało, przypominające zbyt wyrośnięte ciasto drożdżowe, przelewa się zasłaniając oczy. Brwi unoszą się, czoło się marszczy. Chora usiłuje spojrzeć. Maska bez wyrazu krzywi się i przechyla. Takie twarze papierowo białe, potwornie obrzękłe przy postaci wychudłej – to znany widok w łagrze. Należy się go bać, to zwiastuje śmierć niemal we wszystkich przypadkach”.4
Okropne warunki sanitarne i ciągły głód powodowały iż więźniowie chorowali na wszelkie możliwe choroby. Jedną z najgorszych był tyfus plamisty, który zabijał w potwornych mękach, tym bardziej, że więźniowie nie mogli nawet marzyć o normalnym leczeniu. Organizm albo zwalczył chorobę, albo człowiek umierał. Ci którym udało się przeżyć tyfus wspominają go jako straszną chorobę, podkreślając szczególnie nieustające pragnienie, którego w warunkach obozowych nie można było zaspokoić. Tak opisuje tę sytuację więźniarka Oświęcimia Seweryna Szmaglewska.
„Ktokolwiek zna tyfus plamisty, wie dobrze, jak straszne pragnienie towarzyszy tej chorobie. Przysłowiowy popiół w ustach i język stwardniały, czasem aż do utraty mowy są stałymi objawami. Każda z chorych dostaje nie więcej niż ćwierć, a w wypadkach wyjątkowo szczęśliwych 1/3 kwaterki płynu. Nocą stwardnienie ust budzi człowieka ze snu. Wargi i język poruszają się daremnie usiłując uczuć trochę wilgoci. Są suche. Nieprzytomna myśl i zmącony wzrok szukają w pobliżu czegoś do picia. Nadaremnie, to co dostała rano zostało już dawno wypite i teraz trzeba próbować zasnąć mimo ogromnej chęci picia”.5
Kolejnym elementem mającym wpływ na śmiertelność więźniów były katusze, które towarzyszyły życiu obozowemu na każdym kroku. Prawie wszyscy strażnicy, a także znakomita większość więźniów pełniących jakiekolwiek funkcje w obozach, wykorzystywała swoją władzę do katowania podległych sobie ludzi. Bito więźniów stale, bez żadnej żenady, nie ukrywając tego. Niektórzy funkcyjni o całkowicie spaczonej psychice zabijali, bo sprawiało im to radość, a niektórym pomagało zaspokoić potrzeby seksualne. Bestialstwo jednego z esesmanów w taki sposób opisywał Ludwig Christians.
„ Pewnego razu – było to w miesiącu lipcu 1943 – dwunastu więźniów było zatrudnionych przy zrywaniu grochu. Kilku z nich, a może nawet wszyscy ( tego nikt z obozowych strażników nie ustalał ) ośmieliło się jeść groch. Zobaczywszy to dozorujący Niemiec zabił po kolei wszystkich, jednego po drugim bijąc motyką po głowie. Czy taki bestialski czyn można zmieścić w jakiejkolwiek bądź kategorii ludzkiego myślenia”.6
To jeszcze jeden z przykładów, do czego może doprowadzić zdziczenie połączone z władzą absolutną, którą ci oprawcy wykorzystywali na każdym kroku. Zabicie więźnia, który w ich
oczach nie był człowiekiem, a tylko numerem, czymś gorszym niż zwierzę, nie było zabójstwem, a tylko zlikwidowaniem „śmiecia”, który nie miał żadnych praw. Bardzo popularną metodą karania nieposłusznych więźniów, było wieszanie ich za każde, nawet najmniejsze przewinienie.
Ludwig Christians tak opisuje ten proceder.
„Metoda dla oprawców niemieckich była obojętna, różnicy żadnej nie sprawiał rodzaj kary: Chodziło bowiem tylko o to, by jak najszybciej i najliczniej „unieszkodliwić” – „zlikwidować” więźniów. Wieszano z byle powodu na specjalnie skonstruowanych szubienicach. Za co wieszano? Raz wieszano za to, że więzień z głodu „skradł”: kawałek chleba. Innym razem szedł na szubienicę ”winowajca” u którego znaleziono „gryps” – nielegalny list.
Wieszano za próbę jakiegokolwiek oporu. W Majdanku najgorszą karą było przywiązanie do słupa. Skazaniec przywiązany nago do słupa, bez jedzenia i picia konał powoli. W końcu taką wychudzoną postać, o kształcie kościotrupa dobijano strzałem w głowę, po czym
4
wywożono do krematorium. Męka konania w zależności od siły organizmu trwała nieraz do
tygodnia. Zimą męczarnie skracał mróz”. 7
Przez cały czas pracowały komory gazowe i krematoria. Wprowadzono najnowocześniejsze rozwiązania techniczne, aby maksymalnie przyspieszyć proces zabijania i palenia zwłok. Były więzień Majdanka tak opisywał działanie tych piekielnych wynalazków:
„ A tymczasem komin krematorium dymił przez całą dobę. Komór gazowych było trzy: dwie mieściły po 150 więźniów, a jedna 300, tak że w ciągu jednej godziny można było zagazować od razu 600 więźniów. Komory gazowe do dziś pozostały na Majdanku. Są to jedyne oryginalne komory gazowe w Europie. Niemcy na skutek szybkiej ofensywy wojsk radzieckich nie zdążyli ich zniszczyć. Zbrodniarze w mundurach SS w sposób sadystyczny, z wyrafinowanym okrucieństwem mordowali niewinnych i bezbronnych ludzi za to jedynie, że mieli czelność urodzić się Żydami, Rosjanami czy Polakami, za to wreszcie że byli antyfaszystami”8
Wśród tysięcy obozowych oprawców byli tacy, którzy wyróżniali się szczególnym okrucieństwem. W Majdanku takim super katem był szef ochrony i zastępca komendanta Anton Thuman. Trafić na niego na terenie obozu oznaczało spotkać śmierć i to w bardzo wyrafinowany sposób. Tak opisuje tego zbrodniarza były więzień Jan Zakrzewski.
„ Największym sadystą w obozie w Majdanku był Anton Thuman – kierownik ochrony obozu, a zarazem zastępca komendanta obozu – SS-Untersturmführer (porucznik). Miał on w starym krematorium swoją pakamerę. Stare krematorium znajdowało się na tak zwanym zwischenfeldzie, między I a II polem. W tej pakamerze ( pokój o wymiarach 3 na 4 metry) mieściła się sala tortur. Tak jak za czasów inkwizycji hiszpańskiej przykuwał ręce i nogi więźnia do ściany i specjalnymi nożycami obcinał delikwentowi nos, uszy, wyrywał paznokcie i kawałki ciała. „Bawił” się tak przez 2-3 dni lub też co jakiś czas pół dnia walił ofiarę łomem, że tylko kości trzeszczały”.9
Byli także inni którzy nie ustępowali w okrucieństwie Thumanowi. Jednym z nich był lagerführer IV pola – unterscharführer ( sierżant) Grossman. Ten „człowiek” lubił bawić się swoją ofiarą i katować tak długo, aż z więźnia nie pozostało już nic. Tak o nim pisze Jan Zakrzewski.
„ Wyglądem swoim przypominał Goeringa. Ten zboczeniec i psychopata, gdy dostawał „napadu” erotycznego, wzywał do siebie gamla, ustawiał go przy słupie, lewą ręką przytrzymywał, a prawą – ubraną w specjalną rękawice, jakiej używają hokeiści – bił tak długo w twarz, aż stała się krwawą masą. Na widok zmasakrowanego trupa siadał na fotelu ze słowami: „Jetzt habe ich genug” (Teraz mam dosyć).W tym momencie następowała u niego polucja”.10
Kolejnym czynnikiem powodującym ogromną ilość zgonów był chłód. Więźniowie ubrani w przewiewne pasiaki, w których musieli chodzić tak latem, jak i zimą odczuwali wszystkie kaprysy pogody. Szczególnie groźne było to zimą, kiedy te pseudo ubrania tak naprawdę nie chroniły przed zimnem, a nie mówiąc o wielostopniowym mrozie. Ludwig Christians tak opisuje wyzyskiwanie chłodu w dokuczaniu więźniom.
„ Wynalazczość niemiecka nie pominęła nic, co mogło pogłębić dolegliwość tkwiącą w piekielnie przez nich obmyślanej obozowej karze. Wyzyskano chłód. Drewniane „przewiewne” na
prędce z cienkich desek sklecone baraki, pełne szpar i dziur, były dla Niemców wymarzonym
terenem, gdzie hulał wiatr i bez żadnych przeszkód wkradał się mróz. Często śnieg prószył na źle okrytych więźniów przez okna i męczył, aż zdrętwiałymi członkami więzień nie mógł ruszać – przestawał czuć. 11 .
Istną męką były dla więźniów apele. Ile cierpień i upokorzeń musieli przy tym znieść, trudno nawet opisać. Tak opisywał to w liście lubelski chłop. „Najgorsze były te apele. Rano o szóstej wychodzimy na podwórze, szeregujemy się po ośmiu w każdym rzędzie, tak aby jeden drugiego krył. Stoimy dwie godziny na śniegu i 30 stopniowym mrozie. Wreszcie apel się skończył, wchodzimy do naszej stodoły – baraku, a tam chłód, bo przez dwie godziny drzwi były otwarte na oścież”. 12
5
Opisane wspomnienia obozowe tych nielicznych, którym udało się przeżyć to piekło i po wojnie podzielić się z czytelnikami swoimi przeżyciami z obozów śmierci są przestrogą dla potomnych. To, że przeżyli zakrawa na cud, ale na szczęście dla nich i dla nas nazistowscy oprawcy
nie zdołali zabić wszystkich, tak jak sobie to zakładali. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby wojna potrwała jeszcze dwa, trzy lata. Jedno jest pewne, ogrom zbrodni byłby jeszcze większy, bo
„ podludzi” do zabicia było w Europie jeszcze wielu.
„Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją…
Na odrzwiach bramy ten się napis czyta – …
Stamtąd westchnienia, płacz, lament chorałem
Biły o próżni bezgwiezdnej tajniki:
Więc, już na progu stając – zapłakałem”
Dante: Piekło, Pieśń III
Gdyby Majdanek, Bełżec, Sobibór i Zamość, Oświęcim i Dachau, Sachsenhausen i Buchenwald, Mauthausen i Ravensbrück, Stutthof i Gross – Rosen, wraz ze wszystkimi innymi miejscami kaźni i umieścić w jednej wielkiej kotlinie, to powstałoby coś, co w swej Boskiej Komedii Dante Nazwał Piekłem. Choć trzeba przyznać, że to co działo się w tych „fabrykach śmierci” na pewno przekracza wszystko to, co mogli by wymyślić nawet najzdolniejsi pisarze.
„To była Golgota naszych czasów” – tak mówił podczas swojej wizyty w Oświęcimiu Ojciec Święty Jan Paweł II. Nie ma nic przesadnego w tym stwierdzeniu, a moim zdaniem jest to nawet zbyt delikatne porównanie zważywszy, że nikt nigdy w historii naszej cywilizacji nie stworzył dzieła tak potwornego. Obozów śmierci tak naprawdę nie ma do czego porównać. Oczywiście to nie naziści wymyślili obozy koncentracyjne, one mają dużo starszą historię, ale nikt wcześniej nie stworzył tak wielkich obozów z jedną tylko myślą – aby tam unicestwiać masowo ludzi. Ten fakt budził zresztą wśród części elity III Rzeszy spore zastrzeżenia. Minister propagandy Goebbels wraz z ministrem uzbrojenia Speerem uważali, że tych więźniów znacznie lepiej byłoby wykorzystać do pracy na korzyść Rzeszy. Jednak w tej kwestii (poza rzadkimi przypadkami) Hitler pozostał nieugięty i do końca wojny H. Himmler prowadził swój morderczy proceder. Zwyciężyła nienawiść do tak zwanych „podludzi” jak nazywali naziści Żydów, Słowian, Cyganów i wszystkich tych, którzy wg hitlerowców nie należeli do „aryjskiej rasy panów”.
O tych zbrodniach nie możemy zapomnieć. Mamy obowiązek przypominać szczególnie młodym pokoleniom do czego zdolny może być człowiek, ogarnięty nienawiścią do innych ludzi. Musimy mieć ten obraz przed oczami, aby nic takiego już się nie powtórzyło, tak teraz, jak w przyszłości. Pamiętajmy, iż demony nazizmu i faszyzmu nadal krążą po Europie i tylko od nas zależy, czy w odpowiednim czasie damy im odpór, aby widmo obozów koncentracyjnych znów nie zawisło nad narodami. To nasz wspólny obowiązek, tak wobec tych milionów, którzy zginęli, jak też wobec naszych dzieci i wnuków, którzy powinni żyć w normalnym świecie, a miejsca takie jak Oświęcim, czy Majdanek traktowali jako historyczne dowody zbrodni ludobójstwa, jakiego wcześniej nie znała ludzkość.
Bibliografia:
- Ludwig Christians, Piekło XX Wieku, „Zbrodnia, Hart Ducha i Miłosierdzie, Rodzina Polska, Warszawa
- Jan Zakrzewski, A My Żyjemy Dalej, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1982
- Seweryna Szmaglewska, Dymy nad Birkenau, Czytelnik, Warszawa 1984
1 Piekło XX Wieku, Zbrodnia, Hart Ducha i Miłosierdzie, Rodzina Polska, Warszawa 1946, Str 21
2 A My Żyjemy Dalej,Str 38
3 Ibidem, Str 45
4 Dymy nad Birkenau, Czytelnik, Warszawa 1984, Str 37-38
5 Ibidem, Str 45
6 Piekło XX Wieku, Str 59
7 Ibidem, Str 61-65
8 A My Żyjemy Dalej, Str 63
9 A My Żyjemy Dalej, Str 81
10 Ibidem, Str 87
11 Piekło XX Wieku, Str 33
12 Ibidem, Str 34 -35