Przed wiekami, mrok towarzyszył człowiekowi, gdy tylko słońce skryło się za nieboskłonem. Paraliżował on ludzi, pozbawiając bezpieczeństwa i stabilizacji. Dlatego człowiek robił wszystko, aby rozświetlić ciemność i przegnać czyhające zewsząd niebezpieczeństwo.
Ognisko
Ognisko oświetlające wnętrze pieczary, pozwalało na utrzymanie dziennej jasności, w której człowiek czuł się bezpiecznie i mógł precyzyjnie wykonane swoje obowiązki. Z biegiem lat, człowiek chciał nie tylko posiadać jasność w domu, ale jego marzeniem stało się przenoszenie świecącego płomienia z miejsca na miejsce. Trzeba było wtedy wybrać odpowiednio suche szczapy i odpalić je od domowego ogniska, a światłość przemieszczała się wraz z człowiekiem tam gdzie on chciał. W dziewiętnastym stuleciu znana był historia zbójnika noszącego imię Świancygier. Otóż chodził on nocą do pewnej dziewczyny, która nosiła imię Jadwiśka. Aby czuć się bezpiecznie, nosił on ze sobą odpalone łuczywo. Ale jak powiadają nam stare bajdy i opowieści, co noc lądował on w łóżku innej panienki, a Jadwiśka tylko daremnie czekała na swojego ukochanego. Dla wzbudzenia intymnej atmosfery, Śwancygier gasił płomień łuczywa o odrzwia domu swojej wybranki. Rano okopcone odrzwia, świadczyły tylko o tym, u której panny nocował dziarski zbójnik.
Na przestrzeni lat
Z biegiem lat, ludzie dokonywali wzmocnienia właściwości świetlnych, zatem wspomnianą szczapę drewnianą maczali w tłuszczu. Tym sposobem wykonali z niej łuczywo, które świeciło mocniej i dłużej. Gdy człowiek nie miał drewnianej szczapy, postanowił wkładać tłuszcz zwierzęcy do kaganka, który podpalał. Takie oświetlenie było bardzo bezpieczne, ponieważ można było przy nim zasnąć, a kaganek taki nie przewrócił się. Egipskie, greckie i rzymskie kaganki miały formę miseczki, którą zamknięto pokrywką z otworem wlewowym i wycięciem na knot. Greckie lampy wykonane w kształcie czarek z zawiniętymi brzegami, były stosowane w V i IV w. p.n.e.. Rzymskie lampy o płaskim zbiorniku i wklęsłej pokrywie, wykonywane były z brązu, a ozdabiano je przedstawieniami figuralnymi. W osiemnastym wieku, znana była przygoda pewnego księdza we wsi Kozia Wola. Bał się on stosowania nowych jak na tamte czasy technik oświetleniowych, zatem jedyną możliwą formą oświetlenia jego domostwa i kościoła były kaganki. Znany był on w całej okolicy ze skłonności do picia alkoholu. Pewnej niedzieli przesadził on z używaniem jakiegoś mocnego trunku, tak więc w takim stanie z zapalonym kagankiem w ręku udał się do kościoła odprawiać mszę. Tak się chwiał nie mogąc równo ustać w miejscu, że rozlał mu się tłuszcz z kaganka tak więc podpalił on cały kościół, a już w odbudowanym nowym, było oświetlenie elektryczne.
Żyrandol ma swoją historię
Z mroków średniowiecza wywodzi się przedmiot, zwiastun dzisiejszych żyrandoli, często zwany rozetellą. Był to innymi słowy polikandylion znany ze sztuki bizantyjskiej. Miał on formę metalowego, płaskiego, ażurowego dysku z przymocowanymi na zawiasach ramionami. Taki wiszący świecznik mógł pomieścić nawet szesnaście świeczek. Wytwarzano je mniej więcej od 1700 roku na weneckiej wyspie Murano, z dmuchanego szkła, któremu nadawano wymyślne kształty. W rezydencji Jana Chałki mieszkającego w Borze Kunowskim, były zainstalowane na początku dwudziestego stulecia aż trzy żyrandole. Przy zapalonym jednym żyrandolu, kochał się on ze swoją żoną Danutą, a przy zapalonych trzech z piękną kucharką Anastazją Rożek. Zatem pierwszy ze wspomnianych żyrandoli nosi nazwę Danuta, a dwa pozostałe Anna i Stazja. Gdy zabrakło oświetlenia w domostwie pana Jana, poszedł on we wspomnianym celu do ochmistrzyni Jolanty, której się przestraszył jak ją ujrzał w pierwszym blasku wschodzącego słońca. Podobno od tej pory, nigdy nie udawał się w amory jak nie było światła.
Ewa Michałowska -Walkiewicz