Wywiad z Konradem T. Lewandowskim o powieści Anioły muszą odejść
Impulsem do powstania Anioły muszą odejść była wypowiedź księdza Czesława Batnika dla „Naszego dziennika”, który twierdził, iż klęska powstania warszawskiego była spowodowana osobistą zemstą Matki Boskiej za niedostatek czci. „Doszedłem do wniosku, że coś takiego mógł powiedzieć tylko człowiek opętany przez demona” – wspominał Lewandowski. To, co większość ludzi (wnioskując po wypowiedziach w sieci) zbyła wzruszeniem ramion jako „majaczenie jakiegoś klechy” (cytat z serwisu Gildia.pl) Lewandowski przekuł na metafizyczną opowieść o Warszawie, nad którą wisi klątwa. Jednak pod płaszczykiem fantastyki kryje się twarda realistyczna powieść, w której autor rozprawia się z grzechami stolicy…
Nie jesteś rozczarowany nikłym odzewem na książkę? Gros jej treści poświęciłeś szaleństwu powstania warszawskiego. Przecież więc to nie jest tak, że napisałeś rzecz o czymś, co nikogo nie interesuje; wydany rok temu Obłęd '44 Piotra Zychowicza, pokazuje, że jest to temat, który Polaków wciąż frapuje.
Jak na środki, który dysponowaliśmy, byliśmy niesamowicie efektywni. Minęły 3 lata, a moja książka wciąż żyje. Prawda, mówię czasem, że jej popularność jest jak pożar torfu – ciągle gdzieś się coś tli, ale w każdej chwili może być z tego pożar.
Swojego pierwszeństwa przed Zychowiczem będę jednak bronić. To ja pierwszy pokazałem, że to był obłęd, a właściwie zbiorowe opętanie.
Wnioskując po opiniach rozsianych po internecie, ludziom generalnie Anioły muszą odejść podobały się jako książką „do poczytania”. Jednak ładunek intelektualny, jaki niesie, jest chyba zbyt potężny. Tu nawet nie chodzi o to, że czytelnicy są zbyt głupi. Jednak mnogość tematów, którym idziesz na przekór utartym schematom, jest tak duża, że ludzie nie wiedzą, co o tym wszystkim myśleć. Ci o bardziej otwartych umysłach kwitują słowa „ciekawa książka”, ci o jasno zdefiniowanych poglądach – chowają się w dogmatach.
Odnoszę wrażenie, że ktoś w mediach głównego nurtu zakwalifikował mnie jako autora prozy rozrywkowej i inaczej pisać o mnie w „Gazecie Wyborczej” i „Polityce” już nie można. Jak Lewandowski, to tylko kryminały. Przykładem wnikliwa recenzja z Anioły muszą odejść napisana przez Roberta Ostaszewskiego dla „Polityki”, która ją odrzuciła bez podania przyczyn. Wisi teraz na blogu:
http://robertostaszewski.bloog.pl/id,330462627,title,Konrad-T-Lewandowski-Anioly-musza-odejsc,index.html?smoybbtticaid=612cfe
Anioły muszą odejść niewątpliwie napotkały opór materii czytelniczej, ale nieustannie torują sobie drogę. Znajomy napisał mi kiedyś, że musi tę książkę przeczytać i przemyśleć jeszcze raz, a kiedy się z tym upora, weźmie się za nią po raz trzeci… Tak, odpaliłem literacką rakietę, niektórym urywa głowy i po lekturze zachowują się jak zdekapitowane kury. Koniec końców jednak, Anioły to pod względem popularności w sieci druga z moich książek po Magnetyzerze [pierwsza część cyklu kryminałów o komisarzu Drwęckim – M.S.], który miał daleko mniejsze ambicje literackie.
W Anioły muszą odejść robisz wyrzuty Kościołowi Katolickiemu; afirmujesz jednocześnie i pogaństwo, i wiarę chrześcijańską; odkrywasz grzechy z dziejów stolicy, jak kaźń Kazimierza Łyszczyńskiego (pierwszego polskiego ateisty, bestialsko zamordowanego za poglądy) czy „fabryki aniołków” (sierocińce z XIX-wieku, do których dzieci były oddawane po to tylko, aby szybko zmarły; rodzaj aborcji postnatalnej), wreszcie odbrązawiasz mit powstania warszawskiego. Idziesz na przekór i religii, i polityce, i historii. Nie za dużo tego?
Uważam, że na Zachodzie musi powstać nowa religia, bo stare już zwyczajnie nie dają rady. Monoteizmy się skompromitowały, wszystkie trzy. Robię więc też w Aniołach filozoficzny i teologiczny remanent patrząc co się jeszcze może przydać, a co jest nie do przyjęcia. W finale powieści para głównych bohaterów, tę nową religię zakłada. Nie przesądzam, jak będzie ona wyglądać. Moje Anioły zrobiły już swoje i odchodzą…
Dużą zaletą powieści są nietuzinkowi bohaterowie. Ileż trzeba mieć wyobraźni, aby jednym z tytułowych aniołów chociażby uczynić ateistę-komunistę! Sam jesteś niezgorszym dziwakiem. Czy może Twoja inność nie sprawia, że z trudem przebijasz się do świadomości odbiorców?
Wystarczy trochę logiki i znajomość teologii. To bardzo wdzięczna dyscyplina, jeśli traktować ją niedogmatycznie i swobodnie wysnuwać z niej kolejne logiczne implikacje. Od czytelników dzieli mnie rosnąca wciąż różnica pokoleniowa i przepaść poziomów wykształcenia. Moja magisterka z politechniki i doktorat z filozofii pochodzą z czasów kiedy te papiery nie były makulaturą jak teraz. Coś musiałem umieć by je dostać. Niemniej, ciągnę ich do siebie w górę z całych sił, czasem bezceremonialnie łapiąc za uszy…
Co we mnie jest takiego dziwnego? Bezkompromisowość? Mimo to na wyobcowanie towarzyskie nie mogę narzekać. Kręgi przyjaciół rosną. A do odbiorców coś dociera, wolno bo wolno, ale stale. Bywają chwile, kiedy ludzie uświadamiają sobie, że jestem kimś ważnym w ich życiu. Zatem nie wszystek umrę.
Czy uważasz, że istniały czasy w dziejach naszego kraju, w których czułbyś się dużo lepiej niż dzisiaj?
Druga połowa XVI wieku – fraszki Kochanowskiego, tolerancja, koniunktura na zboże, wrogowie biorący po łapach szybko i skutecznie, papiescy inkwizytorzy dogorywający na emeryturach. Nic nie stało na przeszkodzie, by myśleć, chędożyć i popijać piwo.
Czym się teraz zajmujesz?
Piszę kryminał współczesny, rozgrywający się w środowisku egzorcystów i szykuję wielki powrót kotołaka Ksina.
Konrad T. Lewandowski – pisarz z zawodu, inżynier chemik z wykształcenia, filozof z doktoratu i zamiłowania. Autor ponad dwudziestu książek z gatunku fantastyki i kryminału. Uznanie czytelników przyniosły mu cykle powieści fantasy o kotołaku Ksinie oraz opowiadań satyrycznych o dziennikarzu fikcyjnego tabloidu Radosławie Tomaszewskim. Ogromną popularnością cieszył się też jego cykl kryminałów o komisarzu Drwęckim. Ostatnio pracował nad cyklem fantastyczno-historycznym z doby Polski Szlacheckiej Diabłu ogarek. W 2013 roku wydał w Narodowym Centrum Kultury alternatywną historię powstania styczniowego Orzeł bielszy niż gołębica – stanowiącą rewers do Anioły muszą odejść.
Wywiad przeprowadził: Michał Smętek
Wywiad nadesłany został przez www.burdaksiazki.pl, już niedługo ukaże się recenzja książki możlwia również dzięki: www.burdaksiazki.pl
Książka "Anioły muszą odejść" ukazała się nakładem Wydawnictwa Burda Książki