Aby zgłębić historię pojazdów, którymi poruszał się człowiek, musimy cofnąć się kilkaset lat do tyłu. Okres ten, jak podają nam różne źródła historyczne nazywany jest „złotą erą wykorzystania koni i koła”. Czas XIX stulecia stał się dla rozwoju ludzkości tak ważny, ponieważ następowała w tym czasie, rewolucja w udoskonalaniu wszelkich pojazdów zaprzęgowych. Podobno w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku w Niemczech, przemieszczało się dyliżansami około miliona osób rocznie. Dziewiętnastowieczne warsztaty rzemieślnicze, zatrudniały zatem setki ludzi, by produkować jak najwięcej pojazdów konnych. Kupowali je manufakturzyści i przedsiębiorcy, hrabiowie z ogromnymi przychodami rocznymi, a także mniej zdobne pojazdy mieli bogatsi gospodarze wiejscy. W Polsce, na wioskach tylko w niektórych obejściach spotykało się takowe pojazdy. Jeśli konny zaprzęg posiadał właściciel wioski, zdarzało się że wypożyczał go swojemu ludowi, ponieważ dodatkowo ludzie musieli zapłacić mu swoją pracą za taką przysługę. Co bogatsi gospodarze, wypożyczali zatem od pana taki pojazd, udając nim się do kościoła, wioząc nim nowożeńców.
Czasy rewolucji francuskiej
Rewolucja francuska mająca miejsce w roku 1789, spowodowała ogromne zmiany społeczne. Do niedawna w Paryżu, na ulicach często pojawiały się pojazdy konne wymoszczone od środka różowym lub błękitnym jedwabiem lub muślinem. Takimi pojazdami jeździła też i Maria Antoninaz dwórkami, zwana potocznie przez lud Złą Austriaczką. Ale też takim pojazdem udawały się na Pola Elizejskie kurtyzany, szukając tam szybkiego zarobku. Często jak zwykł mawiać Honoriusz Balzac, ….pojazd był bardziej krasy od swojej właścicielki. ….. Jak zatem widać, pojazdy konne były jakoby zastrzeżone dla bogatych mieszczan Paryża przed wspomnianą wyżej rewolucją. Później pojazdami takowymi zaczęła się poruszać ulicami Paryża, mniej zamożna szlachta, a nawet mieszczanie.
Jak podają nam źródła historyczne
Czytając opracowania Seweryna Ciasia z Poznania, dotyczące historii pojazdów konnych wiemy, że przykładem zbytku i wręcz obrzydliwej majętności jest do dziś zachowany we Francji, składający się z trzech pojazdów zaprzęg angielskiego posła w Paryżu, lorda Pembroka. Były tam kufry na ubrania, kuferki na tytoń i tabakę, woreczki na lustra i lusterka, a nawet jedwabne pudła na koronkowe obszywki i mankiety. Kolejnym pojazdem świadczącym o nieoszacowanej wprost majętności jego właściciela, jest zakupiony w 1856 roku przez hrabiego Działyńskiego, tak zwany wysoki pojazd czterokonny. Jest on do dziś przechowywany w rodowej posiadłości rodu Działyńskich w Kórniku Wielkopolskim. Takowy wehikuł, składa się z trzech pojazdów wykonanych w pierwszej połowie XIX wieku, w słynnej firmie Barker w Londynie. Podobno gdy wspomniany hrabia wychodził z tego pojazdu, okoliczne panie i matrony nie mogły wyjść z podziwu z jaką gracją on to robił. Od tego momentu utarło się w Polsce powiedzenie….wyłazi jak umie, z przodu walizy a z tyłu kunie.... Na wielu wioskach świętokrzyskich, zachowały się pojazdy mniej zdobne i wysublimowane jeśli chodzi o wyposażenie i wygląd, które noszą nazwę wasągów. Takowymi pojazdami poruszali się bogatsi gospodarze w XIX wieku. Najczęściej jeżdżono nimi na jarmark i do kościoła. Obowiązkowo jeżdżono nimi na zaręczyny, ponieważ wierzono, że podróż wasągiem przynosi szczęście młodej parze.
Znana jest powszechnie w województwie świętokrzyskim historia jak Władeczek jechał do Małgorzatki na zaręczyny. Podobno podchmielił sobie on przed tym faktem zdrowo i rozpędzony wasąg Władeczka wjechał w zamkniętą bramę prowadzącą na podwórko Małgorzatki. A że opodal bramy stała niedoszła teściowa Władeczka, zaczęła się ona drzeć na całą okolicę…o la Boga jechoł do moi Małgośki, a mnie dyślem zahacył…
Można było obejrzeć katalogi
Dla producentów jak i użytkowników pojazdów konnych, spore znaczenie miały wydawane w Paryżu od 1838 roku przez Pana Baslez katalogi, zawierające wzory najmodniejszych ówczesnych powozów. Od 1858 roku, zamieszczał na swoich łamach zdjęcia i ołówkowe rysunki powozów konnych, paryski miesięcznik „ Le Guide de Carrossier“, a w Londynie „ Coach Builders Harness Markers & Saddlers Art Journal“. Zaś nowojorskim pismem demonstrującym pojazdy wspomnianego typu był „ The Hub“. Równie ważne stały się też światowe wystawy przemysłu zaprzęgowego, zapoczątkowane w Londynie w 1851 roku. Polski hrabia Jan Gudelski, aby zrobić swojej żonie niespodziankę, wybrał się na taką wystawę do Wiednia, by zakupić jej najnowocześniejszy pojazd konny. Wspomniany hrabia nie wiedząc, na który pojazd się zdecydować, poprosił o pomoc stojącą opodal damę. Ta mu doradziła aby wziął on biały powóz zwany „Perłą”. Zadowolony hrabia wrócił do domu szczęśliwy, ponieważ żona jego była z tego zakupu niesamowicie zadowolona. I od tej pory kolor biały był jej ulubioną barwą.
Szczególne zamówienie
Hrabia Jan Potocki wielce był rozmiłowany w swojej żonie Zofii. Właśnie dla niej zakupił on pojazd konny, na którego wykonanie wydał specjalne zalecenia fabryce Ignacego Schustali w Koprivnicach, zajmującej się produkcją powozów. Musiał być zatem montaż całego powozu, wykonany z poszczególnych elementów zrobionych w różnych wytwórniach i manufakturach. Musiał być on zatem pięknie ozdobiony rzeźbieniami i wyjątkowymi grawerunkami. Po złożeniu pojazdu w całości, wehikuł takowy wędrował do tapicera. Stosowane były wówczas materiały najlepszego gatunku, a nazywały się Bedford Cord, czyli po prostu było to sukno kawaleryjskie. Pani Zofia Potocka lecząc migrenę, udawała się na przejażdżkę tak pięknie wykonanym pojazdem. A że sukno tam zastosowane było koloru czerwonego, szybko zyskała sobie ona miano Czerwonej Markizy.
Nasza redakcja dziękuje pani Elżbiecie Olszewskiej, za garść cennych inforamcji o historii pojazdów konnych, a także za przejażdżkę bryczką.
Ewa Michałowska – Walkiewicz