Strona główna » Rocznica Powstania Armii Krajowej

Rocznica Powstania Armii Krajowej

przez historyk
0 komentarz

Rocznica Powstania Armii Krajowej

"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia mego. Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg"

Rota przysięgi AK

Armia Krajowa była największą organizacją podziemną w okupowanej przez hitlerowców Europie. Jej liczebność w 1944 roku przekroczyła 400 tys. osób, w tym ponad 10 tys. oficerów.

Armia Krajowa wywodziła się ze Związku Walki Zbrojnej opierającego się na strukturach powołanej 27 września 1939 – Służby Zwycięstwu Polski.

14 lutego 1942 – ZWZ przemianowano rozkazem Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, gen. Władysława Sikorskiego na Armię Krajową.

Wjej skład weszło wiele mniejszych organizacji takich jak:

  • Narodowa Organizacja Wojskowa – od 1942

  • Konfederacja Narodu – od sierpnia 1943,

  • Narodowe Siły Zbrojne – od 1944 (częściowo),

  • Bataliony Chłopskie (częściowo),

  • Gwardia Ludowa WRN (PPS-WRN)

  • inne

Pierwszym dowódcą Armii Krajowej został generał Stefan Grot – Rowecki. Głównym zadaniem AK była walka z niemieckim okupantem, a także prowadzenie bardzo szerokiej akcji propagandowej mającej na celu podtrzymanie ducha narodu polskiego. Podstawowymi formami działania były: sabotaż, dywersja, wywiad i propaganda, a także działania odwetowe. W poźniejszym okresie także działania partyzanckie.

W maju 1942 powołano Organizację Specjalnych Akcji Bojowych („Osa”) pod dowództwem ppłk. Józefa Szajewskiego ps. „Philips”. Była to ściśle zakonspirowana komórka AK, której celem było dokonywanie zamachów na funkcjonariuszy hitlerowskiego aparatu policji i bezpieczeństwa, więziennictwa oraz administracji, wyróżniających się szczególnym okrucieństwem. Komórka podporządkowana była bezpośrednio Komendzie Głównej Armii Krajowej i wykonywała zadania stawiane jej bezpośrednio przez komendanta. W jej skład wchodził sztab warszawski i krakowski, oddział „Zagralin” przeznaczony do działalności na obszarze Rzeszy.

W lutym 1943 oddział bojowy "Osy" wcielono do Kedywu KG AK i przemianowano na „Kosę”. „Kosa” obok „Motoru” była najsilniejszą jednostką bojową Kedywu KG AK.

Latem 1943 „Kosa” uległa rozbiciu na skutek wielkiej „wsypy” w kościele św. Aleksandra w Warszawie. Komenda Główna AK powołała wówczas nową jednostkę bojową „Agat”, wywodzącą się z Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Jej dowódcą został cichociemny kpt. Adam Borys ps. „Pług”. Była to jedna z kompani batalionu „Zośka”. W styczniu 1944 nazwę „Agat” zamieniono na „Pegaz”, a w czerwcu 1944 „Pegaz” przemianowano na „Parasol”. Organizacja ta dokonała szeregu spektakularnych akcji bojowych. Należą do nich: akcja odbicia pod Arsenałem ppor. Jana Bytnara ps. „Rudy”,

zamach na generała SS i policji Franza Kutscherę,

zamach na SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppego i na Franza Burckla,

akcja „Hergel”,

akcja „Braun” i inne.

W styczniu 1943, w celu koordynowania działalności sabotażowo-dywersyjnej i partyzanckiej, powołano Kierownictwo Dywersji (Kedyw) KG AK. Na jego czele stanął płk Emil Fieldorf ps. „Nil”. W jego skład weszły: Związek Odwetu, Wachlarz, Tajna Organizacja Wojskowa oraz grupy bojowe Szarych Szeregów. W skład Kierownictwa Dywersji wchodziły:

biuro studiów oraz referaty:

operacyjny,

szkoleniowy,

wywiadu,

łączności,

produkcji konspiracyjnej (szczególnie broni i amunicji),

sabotażu kolejowego,

sabotażu przemysłowego,

sabotażu telekomunikacyjnego,

sabotażu chemicznego i bakteriologicznego.

Struktury terenowe powiązano ściśle z okręgami, inspektoratami i obwodami. Na każdym szczeblu dowodzenia znajdował się oficer Kedywu odpowiedzialny za prowadzenie działalności bojowej. Niestety spowodowało to dwutorowość dowodzenia, gdyż niejasny był podział kompetencji między komendantem określonego szczebla dowodzenia a oficerem Kedywu, co było sprzeczne z zasadą jednoosobowego dowodzenia i powodowało konflikty.

Kedyw posiadał swoje dobrze wyszkolone i przygotowane do działań dywersyjnych oddziały które były stopniowo kierowane w teren, gdzie stanowiły zalążki nowo formowanych oddziałów partyzanckich. Od 1943 roku powoli AK zaczęła przechodzić od akcji sabotażowo-dywersyjnych do działań dywersyjno-partyzanckich.

W 1943 oddziały AK ponad 40 razy atakowały patrole żandarmerii oraz stoczyły około 100 walk, a do tego wykolejono prawie 100 pociągów. Dochodziło do poważnych bitew z Niemcami takich jak:

bitwa w lasach józefowskich,

bitwa pod Pawłami,

bitwy w lasach siekierzyńskich.

Walki oddziału "Ponurego".

Oprócz tych w/w form działań AK systematycznie obsewrowała i donosiła do Sztabu Naczelnego Wodza o przemieszczaniu się jednostek niemieckich. Także wywiad odnosił spore sukcesy takie jak wykrycie miejsca produkcji rakiet V1 i V2 w Peenemünde na wyspie Uznam.

Jednym z bardzo ważnych ogniw walki z okupantem była działalność informacyjno-propagandowa. Najważniejszym zadaniem propagandy było podtrzymywanie oporu ludności i mobilizowanie do walki. Wydawano prasę konspiracyjną, wydawnictwa i ulotki. W ramach akcji N szerzono destrukcję w wojsku oraz wśród ludności niemieckiej.

O Armii Krajowej napisano już całe tomy i to zarówno dzieł naukowych jak i wspomnień. Można tam wyczytać wszystko, od balwochwalczych opinii aż po bardzo gorzkie słowa krytyki. Jednak mimo wszystko jedno musimy przyznać, zasługi AK wobec niemieckiego okupanta są bardzo wielkie i niezaprzeczalne. Podczas całej wojny żołnierze tej podziemnej organizacji walczyli z hitlerowcami na wiele sposobów, od działań czysto propagandowych, po przez akty sabotażu aż do walki zbrojnej. Niemcy bali się Armii Krajowej i uważali ją za najbardziej profesjonalną i niebezpieczną organizację podziemną w całej Europie. Do walki z polskim podziemiem skierowano najlepszych niemieckich oficerów (w tym Gestapo, Abwehry i innych), a mimo tego do samego końca wojny nie udało się rozbić AK.

Na podstawie instrukcji Rządu i Naczelnego Wodza dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski „Bór” wydał 20 listopada 1943 rozkaz nakazujący rozpoczęcie przygotowań do zbrojnej operacji kryptonim „Burza”. Rozkaz ten przewidywał ujawnienie wobec Rosjan władz wojskowych i cywilnych. Armi Krajowej, wobec wkraczających wojsk sowieckich, miała wystąpić w roli gospodarza. Było to w sprzeczności z instrukcją naczelnego wodza nakazującą konspirację. W Komendzie Głównej AK zwyciężył pogląd porozumienia z Armią Czerwoną. Uważano, że bez współdziałania taktycznego, dalsze kontynuowanie walki za wielce ryzykowne i mogące narazić oddziały partyzanckie na represje i rozbrojenie. Jak się okazało plan "Burza" nie wypalił i okazał sie zupełnie bezsensowny w swoim założeniu.

Niestety na pełen chwały obraz Armii Krajowej wpisał się cień, wielki cień, który okrywa ciemnością wszystkie wcześniejsze sukcesy. Ten cień to "Powstanie Warszawskie", które było zupełnie bezsensowne zarówno z punktu widzenia politycznego jak i militarnego.

Józef Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Stanisław Cat-Mackiewicz, Andrzej Bobkowski… wszyscy, którzy mówili otwarcie, że Powstanie Warszawskie było głupotą i zbrodnią, uważali, że jedynym sposobem na to, aby jego ofiary nie poszły na marne, jest głośno powtarzać Polakom, że było ono głupotą i zbrodnią (przy czym było zbrodnią Niemców i Rosjan, ale także zbrodnią i głupotą Tadeusza Bora-Komorowskiego i dowództwa AK).

"Na marne poszła krew i tyle młodych istnień – pisał weteran powstania porucznik Zbigniew Blichewicz "Szczerba" – żołnierzy o sercach rozpalonych gniewem i rozkazem, a rozstających się z życiem w wierze , że śmiercią swą utwardzą grunt pod Wolność i Wielkość swej Ojczyzny, pod lepszy, sprawiedliwszy świat. A tymczasem na gruzach starego świata powstawał nowy, znacznie gorszy skażony anglosaskim cynizmem, zakłamaniem i podłoscią! Na marne poszło wszystko. I krew i łzy i tyle śmierci i wiary, i tyle męki"

Winę za to ponoszą:

generał Sikorski zapatrzony jak w obraz w premiera WB Churchilla

premier Mikołajczyk,

delegat rządu na kraj Jan Jankowski,

general Bór Komorowski

generał Leopold Okulicki

pułkownik Jan Rezpecki i inni

Jeżeli już powstanie musiło wybuchnąć, to 3 a najpóźniej 5 sierpnia powinno zostać zakończone, gdyż już wtedy było wiadomo, że AK nie udało się zająć żadnego z najwazniejszych celów takich jak lotnisko, czy mosty. Dla każdego logicznie myślącego oficera, czy polityka wiadomo było już w pierwszych dniach sierpnia, że powstanie jest nieudane. Wtedy należało podjąć męską decyzje a nie skazywać miasta, powstańców i cywili na stracenie. Gdyby wydano taki rozkaz na pewno nie było by aż tylu ofiar i zniszczonego w 80% miasta.

Józef Mackiewicz tak pisał w 1962 roku:

"Po II wojnie światowej nikt w pozostałym na wolności społeczeństwie polskim (emigracja) nie ośmieli się wystąpić przeciwko "legendzie AK". Mimo że karta AK nie tylko była przegrana, ale postawiona na współpracę z tym najźdźcą który do dzis okupuje Polskę. Podobnie jak odzyskanie niepodległości nie było zasługą legionów Piłsudskiego, tak też utrata niepodległości nie była winą AK i podziemia. W obydwu wypadkach decydowały siły wyższe. Na ukształtowanie jednak nastrojów w klraju i kierunek myśli narodowej AK wywarła wpływ decydujący. Wynikał on z racji, którą dostrzegano nie w przeciwstawieniu się bolszewikom a w dobijaniu z nimi razem okupanta poprzedniego, który opuszczał terytorium Polski. Tylko w ten sposób mogła powstać ta ideologiczna burza na której komuniści rozbudowali swój dogmat o "wyzwoleniu Polski". Politycy czy generałowie reprezentujący koncepcję, której rezultatem jest klęska nawet przez nich nie zawinina, bywają zazwyczaj odsuwani od wpływów. Natomiast dziś ci, którzy wspierali w walce obecnego okupanta nie tylko nie zostali odsunięci od wpływu na dalszy rozwój polskiej myśli niepodległej, ale uzyskali ponadto w wielu wypadkach monopol na kryterium politryczne i ferowanie decyzji, co było lub jest słuszne, moralne lub niemoralne zgodne lub niezgodne z interesem narodu"

Polscy politycy i generałowie wykazali się całkowitym niezrozumieniem reguł na których opiera się polityka międzynarodowa. Nie potrafili dostrzec rzeczy oczywistej : w polityce nie licza się układy sojusznicze, ani obietnice, ani honor, ani demokracja, ani wzniosłe idee. W polityce międzynarodowej liczy się tylko siła. Słabi nie mają nic do powiedzenia i stają się tylko bezwolnym przedmiotem z którym można zrobić co się chce (co pokazały Techeran i Jałta).

Na koniec chciałbym przytoczyć stare przysłowie

" Polak z tego słynie, że jak wojna to na wszystkich frontach, ale jak pokój to w oficynie" (oficyna to przedpokój).

Tak było podczas II wojny. Polacy walczyli na froncie wschodnim, zachodnim, na półwyspie apenińskim i w Afryce. Jednak kiedy tzw. Alianci przygotowywali powojenny ład i porządek zapomnieli o Plakach mimo że to my walczyliśmy od początku wojny aż do końca za "wolność naszą i wasza". Niestety jak sie okazało tylko za "waszą".

Nie chciałem w tym artykule ganić AK. To była naprawde perfekcyjna organizacja, jednak na koniec taka mała osobista dygresja. We wrześniu 1939 roku nasz Wódz Naczelny wydał rozkaz który był bez wątpienia jego najgorszym rozkazem:

"Z Sowietami nie walczyć itd.".

Po 5 latach nasi "sojusznicy" z WB wydali podobny rozkaz naszym politykom, a oni AK. Podobnie jak w 1939 roku, tak i w 1944/45 miało to dla Polaków wręcz katastrofalne skutki.

Czyli historia nas jak zwykle niczego nie nauczyła. Smutne ale prawdziwe.

Jak się przyjrzeć tak na spokojnie historii Polski od 1939 do 1945 roku, to niestety okazuje się, że my Polacy jesteśmy najbardziej przegranym narodem, bo mimo nawiększych ofiar, mimo tego że walczyliśmy na wszystkicj frontach zostaliśmy oszukani przez wszystkich. Nasi tzw. "sojusznicy", czyli WB i USA oddali nas Stalinowi, udając że nic sie nie stało, jakby nie wiedzieli co jego oddzialy NKWD i inne robią na wyzwolonych terrenach Polski. Pewnie wiedzieli, ale jak zwykle zwyciężyła tzw. " wielka polityka".

Kolejna rocznica powstania Armii Krajowej powinna skłonić nas do myślenia. Polacy stworzyli nalepszą i najbardziej niebezpieczną dla Niemców organizację podziemną. Jednak zarówno politycy jak i dowódcy AK jak mi się wydaje nie dorośli do sytuacji w której znalazła się ona od 1944 roku.

Napoleon miał powiedzieć

"Że na wojnie lepsza jest armia baranów dowodzona przez Lwa, niż armia Lwów dowodzona przez Barana"

Armia Krajowa była armią lwów, ale niestety jej polityczni czy wojskowi dowódcy byli raczej baranami niż Lwami (poza moim zdaniem generałem Grotem-Roweckim).

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że my Polacy walczący z hitlerowskim okupantem od 01.09. 1939 roku aż do konca wojny w zasadzie zostaliśmy potraktowani przez tzw. Państwa demokratyczne bardziej jako sojusznik Niemiec (którym nigdy nie byliśmy), niż jako Aliant który powinien być na czwartym miejcu (zamiast Francji, która niczym sie nie odznaczyła w czasie II wś).

Ireneusz Piątek

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie