Od pewnego czasu według mediów stoimy na krawędzi wojny spowodowanej trudną sytuacją na Krymie. Co jeśli mają rację?
Należy zacząć od prawdopodobieństwa wybuchu takiej wojny. Prawdopodobieństwo konfliktu, który dotknąłby Polskę jest…. niemalże zerowe! Agresorzy musieliby mieć w tym konkretny cel, w którym można upatrywać poszerzenie swoich obszarów i wywołanie „respektu” innych nacji. Należy się jednak liczyć w takim wypadku z możliwymi konsekwencjami i nieuchronnymi stratami.
Na czele Rosji i całego zamieszania stoi W.Putin, należy jednak pamiętać, że jest to przywódca wybrany (mimo licznych kontrowersji) demokratycznie! Nie jest on Stalinem, który był nieograniczonym władcą, jego następca teoretycznie w każdej chwili może zostać odwołany ze swojego stanowiska.
Pomijając sankcję nakładane przez inne kraje na Rosję musiałaby ona liczyć się również ze sporym zamieszaniem w globalnej sieci zwanej Internetem. Najprawdopodobniej obywatele korzystający z Rosyjskich numerów ID spotkaliby się w sieci z nie tylko nieograniczoną falą krytyki, ale również z licznymi zakazami wstępu na popularne serwisy i portale. Inną kwestią związaną z Internetem jest także wykradanie poufnych danych przez hakerów z całego świata i hakowanie oraz spamowanie wszystkich powiązanych z Rosją witryn. Miałoby to gigantyczny wpływ na morale nie tylko władzy, ale i całego państwa i wszystkich obywateli Rosji nieprzyzwyczajonych do takiego funkcjonowania co doprowadziłoby do licznych konfliktów wewnętrznych na linii władza-obywatele.
Nie można zapominać o tym, że aby zająć Polskę należy podbić Warszawę, miasto w którym swoje pieniądze ulokowały światowe giganty które mają niemały wpływ na rządzących największymi narodami.
Jednym z ważniejszych czynników jest także fakt, że Rosja wcale nie posiada gigantycznej i supernowoczesnej armii. A gdy porównamy to z wielkością kraju wyjdzie nam, że Rosja to bardzo słaby kraj. Choćby flota Turecka, która zapowiedziała gotowość do wsparcia przeciwko Rosji mogłaby w bardzo krótkim czasie zgładzić ważne punkty nadmorskie należące do największego kraju świata. Do stawki można zaliczyć również Chiny, Japonię (która oficjalnie wciąż jest w stanie wojny z Rosją) czy też USA.
Gdyby jednak do wojny w jakiś sposób doszło, nie byłaby to wojna, jaką znamy z historii. Byłaby to wojna bardziej nowoczesna, niepolegająca na przesuwaniu linii frontu za pomocą czołgów i innych wozów bojowych w roli główniej. Pierwsze skrzypce odegrałyby przede wszystkim bronie dalekiego zasięgu takie jak rakiety, niewykrywalne odrzutowce i zamachy, z czasem również mogące przerodzić się w broń biologiczną.
Artykuł nadesłany przez anonimowego znawcę historii i polityki zagranicznej.