Home I wś, okres międzywojenny i II wś Wspomnienia z okupowanego Poznania. Część III

Wspomnienia z okupowanego Poznania. Część III

przez historyk
0 komentarz

Wspomnienia z okupowanego Poznania

 

Część III

 

Wizyta w sztabie Wehrmachtu.

 

Mój wuja którego spotkanie z „Polakiem w mundurze SS„ przedstawiłem w poprzedniej historii miał jeszcze jedną niebezpieczną przygodę, związaną ze swoja pracą. Marek kilka razy podczas swojej pracy u Pani Schuster zawoził nowe, albo naprawione radia do niemieckiego sztabu na Aleje Marcinkowskie. Miał specjalną przepustkę którą mu załatwiła jego szefowa. Jak się okazało Pani Schuster miała w tym sztabie „przyjaciela” który często bywał w sklepie, albo w domu szefowej. Był to major albo kapitan (nie pamięta dokładnie) pracujący w sztabie. To dzięki niemu warsztat naprawy radioodbiorników oficjalnie pracował dla niemieckiej armii. A ponieważ oficer często podsyłał do naprawy zepsute radia, uzgodnili z szefową, że wuja będzie je odwoził bezpośrednio do sztabu.

Po kilku dniach od tej rozmowy, kapitan przyszedł do warsztatu i przyniósł Pani Schuster specjalną wystawioną na nazwisko wuja przepustkę, w której było napisane, że Marek pracuje dla Wehrmachtu. Jak mu się to udało załatwić dla Polaka i młodego chłopca, było tajemnicą. Pani Schuster powiedziała tylko tyle, że teraz może spokojnie chodzić po całym mieście, bo ta przepustka ochroni go przed patrolami. I rzeczywiście. Kiedy jak zwykle odwoził kolejne radio do klienta, zatrzymał go niemiecki patrol i krzykiem zażądał dokumentów. Wuja drżącą ręka wyciągnął przepustkę. Kiedy żołnierz obejrzał ją bez słowa mu oddał i kazał iść dalej. Widać było, że jest zdziwiony i zaskoczony tym co zobaczył. Ale magia dokumentu wystawionego przez sztab armii zadziałała. Od tej pory chłopiec chodził już bez większych obaw po ulicach Poznania.

Pewnego dnia kiedy zawoził kolejne radio do sztabu, jak zwykle pokazał przepustkę i wszedł do środka. Kiedy tu przychodził szedł zawsze do biura do znajomego oficera Pani Schuster i tam zostawiał radio. Tym razem kapitana nie było w biurze więc usiadł na korytarzu i postanowił na niego poczekać. Kiedy tak siedział zaczepił go jakiś oficer i zapytał co tu robi. Wuja tak jak umiał starał się wytłumaczyć Niemcowi, że właśnie przywiózł radio z naprawy, pokazując stojący na podłodze odbiornik. Oficer zaczął krzyczeć i po chwili zjawiło się kilku żołnierzy którzy złapali wuja i wyprowadzili na dziedziniec stawiając pod ścianą z rękami uniesionymi do góry. Marek był przerażony. Niemcy krzyczeli na niego, a on ze strachu niczego nie rozumiał.

Nie wiadomo jak by dla niego skończyła się ta historia gdyby nie łut szczęścia. W pewnym momencie wjechał do środka samochód i z niego wysiadł „jego oficer”, który podszedł do niego i zapytał co się stało. Wuja potrafił tylko powiedzieć że ma radio dla niego. Kapitan mimo protestów żołnierzy wziął chłopca pod rękę i wyprowadził przed sztab i kazał mu iść do warsztatu. Wuja szczęśliwy z takiego obrotu sprawy pobiegł pędem na Gwarną. Kiedy tam dotarł opowiedział wszystko Pani Schuster. Kobieta zadzwoniła do sztabu i okazało się, ze nic mu nie grozi, ale od tej pory nie ma już wchodzić do sztabu, tylko dojść do posterunku przy bramie i prosić o zawołanie kapitana.

Można założyć, że gdyby „jego oficer” spóźnił się, albo nie przyjechał akurat w tym momencie, wuja został by aresztowany i zawieziony do więzienia, albo do siedziby Gestapo, a po przesłuchaniu trafiłby pewnie do obozu. Jak pokazuje powyższa historia w życiu zawsze przydaje się trochę szczęścia, szczególnie w takich strasznych czasach.. A oficer był jak widać porządnym człowiekiem w mundurze Wehrmachtu.

 

Ireneusz Piątek

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie