Stan wojenny w Polsce
Zamach wojskowy – czy mniejsze zło
13 grudnia 2014 roku obchodzimy kolejną 33 rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego wprowadzonego decyzją Rady Państwa, na podstawie art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL który stanowił:
"Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa. Z tych samych powodów Rada Państwa może ogłosić częściową lub powszechną mobilizację".
Nie chciałbym tu opisywać przyczyn i samego wprowadzenia stanu wojennego, bo to było już setki razy opisane w różnych czasopismach, książkach czy w internecie, tak więc nie ma sensu tego po raz kolejny powielać. Natomiast sam sens konieczności wprowadzenia stanu wojennego podzielił społeczeństwo polskie na wiele lat i praktycznie do dzisiaj nie został definitywnie rozstrzygnięty.
Prawdziwymi powodami wprowadzenia stanu wojennego były obawy władz komunistycznych przed utratą władzy i wielkim poparciem jakim społeczeństwo obdarzyło nowo powstały niezależny ruch związkowy, a także spadające lawinowo poparcie dla rządzących w Polsce komunistów. Partia zdawała sobie sprawę, że traci kontrolę nad ludźmi, którzy coraz bardziej domagali się zmian (także ustrojowych) w Polsce. Brak kontroli nad organizacjami związkowymi, a szczególnie nad Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym „Solidarność” była dla komunistów czymś bardzo groźnym.
Jednym z najważniejszych argumentów wprowadzenia stanu wojennego, była groźba interwencji zbrojnej przez pozostałe państwa Układu Warszawskiego. Jednak do dzisiaj nie ma ostatecznych dowodów, czy taka interwencja rzeczywiście miałaby miejsce. Generał Jaruzelski jeszcze wiele lat tłumaczył swoją decyzję właśnie groźbą wkroczenia do Polski wojsk "sojuszniczych". Jego adwersarze twierdzą, że to właśnie generał naciskał na władze w ZSRR aby te "przyszły mu z bratnią pomocą" choć wielu historyków i ludzi zajmujących się historia jest przekonana, że mimo wszystko do takiej interwencji by nie doszło. Oczywiście nie wiadomo jak zachowali by się nasi "socjalistyczni przyjaciele" gdyby w Polsce władze przejęła opozycja.
Przez te wszystkie lata od pamiętnego 1981 roku w mediach, na ulicy i w domach bardzo często omawiano wprowadzenie stanu wojennego. Dla Polaków był to ogromny wstrząs i zaskoczenie, choć dzisiaj wiemy, że dzięki materiałom dostarczonym CIA przez pułkownika Kuklińskiego amerykańskie władze wiedziały o przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego i nawet znały jego datę. To, że nie poinformowano o tym polskiej opozycji jest do dzisiaj nie do konca wyjaśnione. Amerykanie tłumaczyli się w różny sposób, miedzy innymi twierdząc, że gdyby władze Solidarności dowiedziały by się o tym co szykują władze to mogły by wprowadzić strajk generalny albo wyprowadzić ludzi na ulice co doprowadziłoby do jeszcze większych ofiar. Podobnie sam pułkownik Kukliński tłumaczył, że mógł poinformować rodaków choćby za pośrednictwem Radia Wolna Europa, ale zdawał sobie doskonale sprawę, że byłoby to jednoznaczne z wezwaniem do oporu społecznego, który zostałby stłumiony w o wiele bardziej krwawy sposób, niż na Węgrzech w 1956 roku. Takiej odpowiedzialności nie mógł zaś brać na siebie.
Fakt jest taki, że Amerykanie wiedzieli ale nie ostrzegli Polaków, co daje nam wiele do myślenia.
Co do wprowadzenia stanu wojennego Polacy byli i są podzieleni. Tak 30, czy 20 lat temu jak i dzisiaj są tacy którzy widzą w tym zbrodnie przeciw narodowi i mają generała Jaruzelskiego za komunistycznego dyktatora który za wszelka cenę chciał utrzymać władze w rekach PZPR i nazywają jego decyzję zamachem wymierzonym przeciwko narodowi polskiemu.
Z drugiej strony są i tacy którzy uważają, że to generał uratował życie tych wszystkich działaczy związkowych, bo gdyby wkroczyli tu "nasi przyjaciele ze wschodu", to nie bawili by się w internowanie tylko kazali ich rozstrzelać, albo w najlepszym przypadku wysłali by ich gdzieś bardzo daleko na Syberię do jakiegoś Gułagu z wieloletnim wyrokiem, gdzie zostaliby zgładzenie, albo umarliby po wielu latach więzienia. Gdyby u nas powtórzył się wariant węgierski to krew by się lała strumieniami, a ofiar było by pewnie nawet więcej niż na Węgrzech.
Jeszcze jedna sprawa. Otóż należało by się zastanowić co by się działo, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego pod koniec 1981 roku i jak dalej rozwijała by się sytuacja polityczna w Polsce.
Pytanie zasadnicze jest takie:
Czy opozycja czując swoja siłę i wielkie poparcie narodu próbowałaby obalić władze komunistyczne.?
Możemy przyjąć, że w 1982 roku Solidarność mogłaby ogłosić np. strajk generalny i spróbować przejąć władzę w Polsce. W tym momencie nie chce mi się wierzyć, żeby władze na Kremlu nic nie zrobiły. Dopóki w Polsce rządziła PZPR, to może rzeczywiście nie chcieli tu wejść, tak ze względów politycznych, jak i czysto militarnych, mając nadzieję, że PZPR poradzi sobie z sytuacją sama. Natomiast gdyby doszło w Polsce do realnej groźby straty władzy i próby obalenia ustroju, to jestem pewien, że wojska sojusznicze by do Polski wkroczyły. A w takim przypadku nie byłoby 100 ofiar tylko zapewne kilka jak nie kilkanaście tysięcy i do tego pełna pacyfikacja kraju i mielibyśmy na ulicach nie polskie ale radzieckie, czeskie, albo niemieckie czołgi i samochody pancerne.
Gdyby doszło do interwencji to możemy być pewni, że nikt z tzw. zachodu by nam nie pomógł, bo kiedy na Węgrzech wybuchło antykomunistyczne powstanie też im nikt nie pomógł.
Kolejna rocznica tego smutnego dla Polaków wydarzenia nie powinna nas dzielić, a raczej łączyć, bo to nasza wspólna polska sprawa. To Polacy wprowadzili stan wojenny przeciwko Polakom. Niestety choć od tej daty minęły już 33 lata, nadal nie wiemy wszystkiego i nadal ludzie są podzieleni, a do tego przez te wszystkie lata nie osadzono w uczciwy sposób winnych wszystkich zbrodni stanu wojennego. To dowodzi jednego, że mimo pięknych haseł i niekończącej się propagandy sukcesu w mediach nie jesteśmy państwem demokratycznym opartym na sprawiedliwości i prawie. Kraj który przez ponad 30 lat nie potrafi się rozliczyć uczciwie ze swojej przeszłości nie może być nazywany demokratycznym, bo nim nie jest. To wstyd dla nas wszystkich. W mediach od lat jesteśmy karmieni propaganda sukcesu i wpaja się nam na każdym kroku, że żyjemy w kraju demokratycznym, sprawiedliwym i suwerenny. A ja się pytam:
"Jak to możliwe, że przez 33 lata nie możemy sobie jasno odpowiedzieć na pytanie czy wprowadzenie stanu wojennego było zamachem wojskowym wymierzonym przeciwko narodowi, czy było tylko mniejszym złem, wobec możliwej pacyfikacji Polski przez "naszych ówczesnych sojuszników zw wschodu, zachodu i południa"???????
Być może gdybyśmy wiedzieli na sto procent że Rosjanie nie wkroczą do Polski choćby tu nawet doszło do obalenia ustroju, można by określić decyzje generała Jaruzelskiego jako zbrodnie. Jednak nawet dzisiaj, po tylu latach tego nie wiemy i dlatego podział wśród Polaków jest i chyba jeszcze długo będzie.
Sprawa zasadności wprowadzenia stanu wojennego budzi i budzić będzie kontrowersje jeszcze pewnie przez wiele lat. Ale jeśli by do Polski wkroczyły radzieckie dywizje pancerne wraz z "sojusznikami", to mogłoby dojść do wojny domowej, czyli czegoś znacznie bardziej groźnego niż stan wojenny.
Ireneusz Piątek