Do napisania niniejszego artykułu skłoniła mnie żywa dyskusja nad jednym z tematów na forum Historyka. Dotyczyła ona najsłynniejszej polskiej jazdy– husarii. Głównym wątkiem, wokół którego się kręciła, był problem „przeżycia” się husarii w XVIII w. Powstały niejako dwa obozy. Pierwszy starał się przekonać adwersarzy, że husaria straciła swój dawny blask i nie była w stanie dokonać wielkich czynów. Druga strona starała się udowodnić coś zgoła odmiennego.
Wiek XVIII zaczął się dla spragnionej pokoju Rzeczpospolitej nową wojną. Wojną, która ponownie zniszczyła odradzający się gospodarczo kraj. Ten wiek, to także stopniowy spadek znaczenia państwa polskiego na arenie międzynarodowej. Ciągłe waśnie między królem, a fakcjami magnackimi i często nimi samymi, mieszanie się państw ościennych w wewnętrzne sprawy Rzeczpospolitej, słabość gospodarki i zmiana obyczajów. Wszystko to w jakiś sposób miało wpływ na sytuację wojska koronnego i litewskiego. A skoro sprawa dotyczyła armii, musiała, siłą rzeczy rzutować na polską husarię.
Husaria – to ona była przyczyną wielu siedemnastowiecznych zwycięstw, jak te pod Kircholmem, czy Kłuszynem. Na całą Europę, wsławiło ją zwycięstwo pod Wiedniem, choć samo w sobie nie było tylko jej zasługą. W Rzeczpospolitej ten typ jazdy pojawił się już w pierwszej połowie XVI w. Stworzenie odrębnych rot husarskich zawdzięczamy królowi Stefanowi Batoremu, który to władca był niejako „katalizatorem” przemian, jakie zachodziły w polskiej wojskowości od czasów Zygmunta Augusta.
Nad taktyką walki husarii nie będę się zbytnio rozwodził, ponieważ jest to w zasadzie ogólnie znane. Przedstawię go tylko pokrótce. Husaria szarżowała na linie wroga z użyciem kopii. Po wbiciu się w szeregi przeciwnika i skruszeniu kopii przechodzono do walki wręcz za pomocą broni białej (szabel, koncerzy, nadziaków etc.). Takie szarże dobrze wyszkolone chorągwie husarskie mogły wykonywać wielokrotnie, tak jak pod Kłuszynem w 1610 r. Ważny był również dobór odpowiednio ujeżdżonego konia. To on przecież miał za zadanie wynieść towarzysza z pola walki w razie niepowodzenia ataku i jego ponowienia.
W pewnym momencie coś w tej maszynie zaczęło się psuć. Jan Wimmer, analizując przemiany, jakie zaszły w polskiej jeździe w XVII w., zwrócił uwagę, że wartość bojowa husarii stopniowo malała, a z braku „drzewek” husarze służyli z bronią palną, upodabniając się tym samym do arkebuzerów. Przestawali być tym samym husarzami w siedemnastowiecznym znaczeniu tego określenia. Utrzymanie w kompucie koronnym licznych husarzy „tłumaczyć należy raczej przywiązaniem szlachty do tego robur militiae niż jego przydatnością do walk z ruchliwym przeciwnikiem – Tatarami.” Dlatego do walki z nimi używano jazdy spod lżejszych znaków: kozackiej/pancernej czy wołosko – tatarskiej. Jednakże, gdy nie zawiodło rozpoznanie i przeciwnik musiał bronić kosza z jasyrem, to wtedy husaria znosiła czambuły czołowym atakiem (Martynów 1624, Ochmatów 1644). Takich sytuacji było jednak niewiele.
Również Kozacy nauczyli się walczyć z ciężkozbrojną jazdą polską. Ich sposobem na husarię było wybieranie pola bitwy w niekorzystnym terenie, gdzie atuty husarii były w znaczny sposób zniwelowane. Starali się wybierać obszary poprzecinane jarami i zalesione. Również obrona w taborze sprawiała niemałe problemy armii złożonej często w przeważającej części z konnicy.
W końcu wieku XVII i w następnym stuleciu zaszły istotne przemiany w tej formacji. Liczne wojny powodowały zużywanie się zasobów żołnierza. Opóźnienia w wypłacie żołdu skutkowały stosowaniem coraz tańszego ekwipunku żołnierskiego oraz niedożywieniem samego żołnierza i jego konia. Tym samym był on zmuszony zaopatrywać się na ludności cywilnej. Na służbę stawiano się z 1 – 2 końmi, nierzadko niedorównującymi walorami swym poprzednikom. Ten problem nasilał się w sytuacji, gdy towarzysz stracił swój ekwipunek w nieudanej wyprawie/bitwie. Nieraz zapewne nie było go stać na skompletowanie identycznego, nie mówiąc już o tej samej jakości.
Materiał ludzki też pozostawiał wiele do życzenia. Nie stosowano już szkoleń zespołowych. Ostatnie tego rodzaju przeprowadzał Jan Sobieski. Chorągwie więc nie potrafiły wykonywać wymyślnych manewrów jak to czyniła husaria kilkadziesiąt lat wcześniej (pewnie nie wszystkie). Morale też się obniżało poprzez braki w zaopatrzeniu, żołdzie, przez przegrane bitwy i kampanie. Jak pisze M. Nagielski „honor i reputacja nie przeszkadzały dowodzącym zgrupowaniami jazdy narodowej uciekać przed Szwedami jak zające: dbano jedynie, aby nie dać się rozbić. Dlatego podstawowymi działaniami wojska koronnego były walki podjazdowe. Chorągwie husarskie nie odegrały większej roli w tego typu starciach”. Cóż dodać. Strona polska nie mogła się pochwalić w czasie trzeciej wojny północnej znaczącymi sukcesami.
Zmiany w strukturze organizacyjnej chorągwi husarskich świadczą o postępującym zubożeniu kraju. Towarzysze nie wystawiali pocztów tak świetnych, jak te z wieku XVII. Z kolei brak ducha walki wynikał nie tylko z przewagi taktycznej obcych wojsk, ale chyba przede wszystkim z niewiary we własne siły.
Sejm niemy z 1717 r. w osiemnastotysięcznym kompucie pozostawił tysiąc husarii. Przetrwała ona jeszcze kilkadziesiąt lat, aż do połowy lat 70. XVIII w. Wtedy to utworzono brygady kawalerii narodowej i uchwalono nowe, surowe regulaminy mające podnieść dyscyplinę w armii. W końcu władze państwowe poszły po rozum do głowy. Ale należało zreformować jeszcze cały system wojskowy i skarbowy, by coś mogło się zmienić na lepsze. Sytuacja w armii była wynikową sytuacji w kraju.
Inną sprawą jest możliwość trwania husarii w zasadzie w niezmienionej formie do końca istnienia Rzeczpospolitej. Tak jak wspomniałem w poprzednich akapitach upadek husarii był spowodowany licznymi czynnikami. Gdyby jednak państwowi decydenci zechcieli wyeliminować przynajmniej część z tych problemów, możemy domniemywać, iż ten rodzaj jazdy miałby się całkiem nieźle. Wszak znane są udane szarże jazdy, bez kopii, w różnych częściach wieku XIX. Ale są również jej klęski i to dość liczne. Kwestią do rozważenia jest, czy to jazda była tak dobra, czy piechota kiepska. Na pewno elementy te się przenikały oraz występowały w poszczególnych bitwach i kampaniach. Także odmiennie się to przedstawiało w różnych okresach. Przykładowo kirasjerzy napoleońscy z roku 1813 byli tylko cieniem tych z czasów wyprawy na Moskwę. Chociaż i oni dostali łupnia ze świeżymi rekrutami rosyjskimi pod Krasnem (1812). Jak wiemy Polacy walczyli w armii napoleonskiej. Oprócz piechoty zostały stworzone szwadrony kawalerii. Pomimo tego nie uzbrojono ich w kopie, a w krótsze lance. Prawdopodobnie uznano, że kopia jest nieprzydatna/niewygodna w trakcie bitew. Lancą, dzięki jej długości, łatwiej manewrować w ścisku bitewnym.
Jeśli nawet udałoby się reanimować tę formację na początku XVIII w., to czy spełniłaby pokładane w niej nadzieje? W końcu jej przeciwnicy nauczyli się z nią walczyć. Aby zlikwidować jej atuty z upodobaniem stosowano przeszkody antykawaleryjskie, czy trudno dostępny teren. Na pewno jakieś zwycięstwa, może nawet spektakularne, miałyby miejsce. Lecz czy wystarczyłoby ich na tyle, by z czystym sercem powiedzieć, że husaria jest w osiemnastowiecznym systemie wojskowym Rzeczpospolitej konieczna/potrzebna?
Czy polska husaria miała rację bytu w XVIII w.? Czy był to okres jej upadku czy stagnacji? Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest złożona. Ci, którzy chcieliby widzieć ją w pełnej krasie mogą uważać, że tak. Inni, biorący pod uwagę jej stan i dokonania, że nie. Niech każdy z Was sam zdecyduje, po której stronie się opowie. Co się stało z husarią w wieku XVIII każdy wie. Inny scenariusz tych przemian może zaproponować nam historia alternatywna. Może ona przedstawić wiele interesujących teorii. Jednakże nie zmieni to, niestety, prawdy historycznej.