Home Felietony Historia polskiego rosołu

Historia polskiego rosołu

przez historyk
0 komentarz

 

Rosół zwany często „polską zupą”, w książkach kucharskich pojawia się w XVII wieku. Mowa była w nich o metodach gotowania tej niezwykłej potrawy. Najwięcej do powiedzenia w tej materii miał mistrz polskiej kuchni, Stanisław Czerniecki.

Według Czarnieckiego

Podstawą barokowego rosołu, według kuchmistrza Czernieckiego były „zwierzyny wszystkie", które przez pana Stanisława zwane były „materyją mięśną” lub zasadnym wkładem. Po wymoczeniu mięsa w garnku należało je podgotować, a następnie trzeba było dodać dno niego, pietruszkę, marchewkę i koper. By pozbyć się „smrodu” mięsnego, dodawano też czosnek i opaloną na blasze cebulę. W takim rosole, nie mogło zabraknąć też pieprzu czy też kwiatu muszkatołowego, którzy uwielbiali zjadać panowie sądząc, że to wzmoże ich potencję. A jak piszą dawni miłośnicy wspomnianej zupy „limonia i rozmaryn też żadnego nie oszpeci rosołu".

Skąd ta nazwa rosół….

Jak czytamy w kilku opracowaniach językowych, słowo rosół….to po prostu rozsól. Dawniej gdy nie było lodówek, mięso konserwowano dużą ilością soli. Aby zatem użyć go do zupy, należało go rozsolić, czyli wymoczyć w zimnej wodzie.

Komu podawano rosół

Siedemnastowieczny rosół, podawano wykwintnym gościom, ale i tak najczęściej trafiał on prawie na każdy niedzielny stół. Serwowano go z kluskami, ale zdarzało się też, że i z ziemniakami. Co ciekawe, w XVII stuleciu rosołem polskim zwano również „kaszanat", czyli rodzaj marynaty przygotowanej z octu piwnego i wody, która służyła do gotowania ryb.

Rosół sztucznie gotowany

Staropolskie rosoły gotowano nie tylko na bazie domowego drobiu. Paweł Tremo, znamienity kuchmistrz Stanisława Augusta Poniatowskiego, rosół gotował również z węgorza.

„Rosół sztucznie gotowany" otwierał nawet ucztę w "Panu Tadeuszu",

Rosół staropolski sztucznie gotowany,
Do którego pan Wojski z dziwnemi sekrety
Wrzucił kilka perełek i sztukę monety
(Taki rosoł krew czyści i pokrzepia zdrowie).

Dodaj starą porcelanową filiżankę

W sklepie aukcyjnym u pani Kseni w pewnej świętokrzyskiej miejscowości, opowiadały sobie panie o starej sztuce gotowania rosołu z twardego, starego koguta. Otóż do gotującego się wywaru należy włożyć starą porcelanową filiżankę, która gotując się nada mięsu koguciemu kruchości, a co za tym idzie takowa zupa szybciej się ugotuje. Pewna pani w Wambierzycach, do gotującego się rosołu, dodawała odrobinę mleka, aby ono swym słodkim smakiem, poprawiło gamę zapachową wspomnianej zupy polskiej.

Na misach baranich

W Częstocicach, w starym pałacu rodu Tarłów i Amanowiczów, podawano rosół na misach baranich. Były to głębokie talerze wykonane z rogów baranich. Po wlaniu do nich gorącego rosołu, dodawały one tej zupie specyficznego zapachu i smaku, który powodował, że takowe danie było o wiele lepsze.

By para bardziej się kochała

Aby zakochana para bardziej się w sobie zadurzała, w dziewiętnastym stuleciu panna wrzucała do rosołu na chwilę swój zaręczynowy pierścionek, a po jego wyjęciu częstowała tą zupą ukochanego. Podobnie rzecz się miała, gdy do rosołu wrzucono obrączkę.

Historia suchedniowskiej kurtyzany

Przed laty mieszkała w Suchedniowie sławna kurtyzana Stefanka. Wszyscy nazywali ją Jagódką. Ściągali do niej mężczyźni nawet z dalekiej Iłży, Pakosławia i Krynek. Ale lata biegły do przodu….i kurtyzana z Suchedniowa straciła na atrakcyjności. Pewnego razu wrzuciła ona do rosołu swoje majtki, a po pewnym czasie wypiła cały garnek tej zupy. Kobiecisko się rozchorowało, miało czkawkę, ból brzucha i biegunkę. Trafiła szybko do szpitala, a z jej dawnego zawodu i tak nic nie wyszło.

 

 

Ewa Michałowska- Walkiewicz

 

 

 

 

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie