Strona główna » Czy fala uchodźców zaleje Europę ? Początek końca Starego kontynentu?

Czy fala uchodźców zaleje Europę ? Początek końca Starego kontynentu?

przez historyk
0 komentarz

 

 

 

 

   Europę stanęła obecnie przed największym od czasów II wojny światowej problemem dotyczącym olbrzymiej fali uchodźców, którzy za wszelką cenę chcą się dostać do  krajów Unii Europejskiej (głównie do Niemiec). Konflikty w Syrii, w Iraku, Afganistanie, Czeczeni, Libii, Sudanie spowodowały masowy exodus mieszkańców. Ci ludzie chcą dotrzeć do Europy która wydaje im się rajem. 

 

   Jednak najbardziej zastanawiająca jest skala tej emigracji. Jeszcze kilka lat temu było to zjawisko dość marginalne, a ilość emigrantów znacznie mniejsza. Obecnie tysiące ludzi dziennie próbuje się przedostać do Europy szlakiem z Libii do Włoch, przez Turcję do Grecji oraz przez Bałkany Zachodnie na Węgry. To, że obecnie ilość ludzi chcących dostać się na stary kontynent wzrosła kilkunastokrotnie wywołuje wiele komentarzy, zarówno wśród polityków jak i znających temat dziennikarzy. Bardzo często słyszymy opinie, że to czego obecnie jesteśmy świadkami nie jest dziełem przypadku, a raczej zorganizowaną akcją kierowaną odgórnie. Jeśli to prawda to należy sobie zadać pytania:

 

                                                     Dlaczego nastąpił lawinowy wzrost liczby uchodźców?

                                                               Czy nie jest to kierowana odgórnie akcja?             

                            Jeśli odpowiedź na w/w pytanie brzmi tak, to jest sens takiej akcji i dlaczego została podjęta?

              Kto za tym stoi i dlaczego okłamuje tych ludzi mówiąc im że tutaj dostaną mieszkanie, pracę i dobre zarobki?

 

   Odpowiedź na te pytania nie jest prosta. Z jednej strony w krajach z których pochodzi większość uchodźców czyli: Syria, Czeczenia, Irak, Libia czy Afganistan toczą się wojny. Jednak konflikty trwają tam już od lat i nie wybuchły rok, czy dwa lata temu. Od dawna ludzie uciekali z tych rejonów, do sąsiednich krajów takich jak Turcja czy Jemen. Obecnie wygląda to całkiem inaczej – teraz celem docelowym nie są już sąsiedzi a państwa Europejskie. To daje do myślenia, bo zazwyczaj jak ktoś ucieka z kraju w którym trwa wojna, to zmierza do sąsiada, a nie do Niemiec oddalonych o setki czy tysiące kilometrów. To już nie jest paniczna ucieczka, a raczej zorganizowany marsz w konkretnym celu i do konkretnego kraju.

   Niestety jak wiemy konflikty w takich krajach jak Syria, Irak, Libia czy Afganistan trwają nadal i nic nie zapowiada ich szybkiego zakończenia. Najgorzej wygląda sytuacja w Syrii. Krwawa wojna domowa w tym kraju trwa już czwarty rok, a rosnąca siła Państwa Islamskiego sprawia, że sytuacja tylko się pogarsza. Według UNHCR, w konflikcie życie straciło ponad 220 tys. osób, a ponad 11 mln Syryjczyków opuściło swoje domy. Większość z nich to uchodźcy wewnętrzni, jednak ponad 4 mln osób zdecydowało się wyjechać z kraju. Teraz jednak poza olbrzymim wzrostem możemy zaobserwować inne zjawisko. Znaczna większość tzw. uchodźców (młodzi, dobrze wyglądający mężczyźni) idą do Niemiec przechodząc przez wiele granic innych państw. Oni nie wyglądają na przerażonych wojną biednych ludzi (mają pieniądze, a także drogie komórki, co widać na wielu filmach). Ci ludzie nie są ofiarami wojen, czy konfliktów, a typowymi emigrantami zarobkowymi. Bo jak inaczej można ocenić tysiące młodych ludzi którzy potrafią przejść przykładowo z Turcji aż do Niemiec jako miejsca docelowego i co najdziwniejsze nie chcą pozostać ani w Grecji, ani we Włoszech, Austrii, czy innym kraju, tylko kierują się do Niemiec.

   Mało tego pytani przez dziennikarzy dlaczego chcą tylko do tego kraju, odpowiadają że powiedziano im, że tak dostaną mieszkanie, pieniądze na dostatnie życie a nawet….. kobiety. Jeśli ktoś rozpowszechnia takie teksty wśród np. uchodźców zamkniętych w obozach w Turcji, czy Jemenie, to nie jest dziwne że ludzie którzy żyją tam w bardzo trudnych warunkach pakują swoje rzeczy i wyruszają do jak im się wydaje raju na ziemi. Pytanie kto i dlaczego rozpowiada takie rzeczy.

   Taka olbrzymia fala uchodźców to wielki problem dla takich krajów jak Grecja, która od lat jest pogrążona w kryzysie gospodarczym, przez który państwo nie ma pieniędzy na ochronę granic i który zwiększa jego podatność na korupcję. Można powiedzieć, że Grecja znalazła się "na pierwszym froncie kryzysu imigracyjnego". Tysiące ludzi przybywa do greckich wysp oddalonych zaledwie kilkanaście kilometrów od wybrzeża Turcji. Taka podróż nawet bardzo niepewnymi łodziami dostarczanymi przez tureckich przemytników jest dużo bardziej bezpieczna niż podróż przez Morze Śródziemne np. do Włoch. Greckie wyspy są zalewane tysiącami uchodźców, z którymi tamtejsze władze nie potrafią sobie poradzić. Dochodzi tam do iście dantejskich scen. Tak to opisują pytani przez dziennikarzy:

– Bardzo się boimy. Jesteśmy w niebezpieczeństwie każdego dnia, każdej minuty. Oni wchodzą do naszych domów. Oni są wszędzie, chcą się pozabijać, a my nie wiemy co robić – mówi mieszkanka greckiej wyspy Lesbos i błaga o pomoc w opanowaniu fali agresywnych uchodźców.

– Oni są w naszych domach. Nie mamy wojny, a to my jesteśmy ofiarami! Chcemy żyć tak jak kiedyś. Chcę iść do pracy, a nie mogę. Moje dzieci chcą iść do szkoły, ale nie mogą. Chcemy żyć własnym życiem, oni nam je zabrali. Oni mają wojnę, a nie my. Ktoś musi ich stąd zabrać. To jest miasto, to nie miejsce dla takich ludzi jak oni – mówi zrozpaczona. – To jest Grecja. Szanujcie Grecję. Wypier…ć! – woła do imigrantów inny mieszkaniec Lesbos.

– To co widziałem przypomina rozruchy, albo jakąś wojnę domową – relacjonuje inny na widok setek Afgańczyków próbujących dostać się siłą na prom do Aten, a którzy zostali odparci siłą przez policję i straż przybrzeżną. Do rozproszenia tłumu siły bezpieczeństwa użyły gazu łzawiącego, a do takich starć z policją dochodzi tam prawie codziennie.

   Bardzo podobnie sytuacja wyglądała na Węgrzech czy w Serbii. Niestety okazało się że Europa nie była i dalej nie jest przygotowana na tak wielki exodus. Napływ syryjskich uchodźców nie doprowadziłby zapewne do kryzysu o takiej skali, gdyby UE – zgodnie z zapowiedziami – wcześniej przygotowała konkretne rozwiązania. Tymczasem informacje o kolejnych "rekordowych" miesiącach, w których liczba uchodźców była większa niż w latach ubiegłych, spotykały się najwyżej z ogólnikowymi deklaracjami, które z praktycznymi rozwiązaniami miały niewiele wspólnego. Wydaje się że problem przerósł obecnych przywódców europejskich (może za wyjątkiem premiera Węgier Orbana). Jak twierdzą niektórzy dziennikarze, a także ludzie dobrze znający ten temat, obecnie rządzący w UE politycy nie są prawdziwymi politykami z krwi i kości, tylko urzędnikami którzy na wszystko mają wytyczne na papierze. Niestety dla nich i dla nas na to co się teraz dzieje w związku z uchodźcami zabrakło wytycznych.

   Temat jest bardzo trudny, bo z jednej strony mamy nawoływania szczególnie z lewej strony europejskiej sceny politycznej do współczucia i zrozumienia problemu, a z drugiej pojawiające się głosy szczególnie skrajnej prawicy która nie chce tu żadnych uchodźców. Jeśli sytuacja nie zostanie w miarę szybko opanowana, a tzw. uchodźcy (mam na myśli tych zarobkowych) zaczną rozruchy na większą skalę, to należy się liczyć z powrotem na scenę polityczną wszelkiego rodzaju partii i ugrupowań neofaszystowskich. To co się dzieje, a szczególnie brak wspólnej polityki krajów UE w tym temacie jest dla nich „wodą na młyn”.

   Reasumując UE stanęła przed największym problemem od czasu jej powstania. To czy sobie z tym problemem poradzi pokaże na ile struktury unijne potrafią działać w kryzysie. Niestety jak do tej pory nie udaje się ustalić wspólnej polityki. Takie kraje jak Węgry, Czechy czy Słowacja są przeciwne przyjmowaniu emigrantów  na rozkaz z Brukseli. Nie może to dziwić jeśli 90 % z nich wybrało Niemcy i nie chce tego kraju opuścić.

   Kolejny problem związany z tysiącami emigrantów dotyczy religii. Ogromna większość z nich to Muzułmanie, uważający swoją religię za jedynie słuszna i mający podejście wręcz fanatyczne. Oni nie mają zamiaru się asymilować , ani nawet tolerować np. chrześcijan. Już teraz słyszymy z przekazów medialnych nawoływania do przejścia na jedyna wiarę. A kto tego nie uczyni będzie ukarany. To dla wszystkich europejczyków przestroga do czego obecna sytuacja może doprowadzić, jeśli liczba emigrantów znacznie się zwiększy. A może tak się stać, co wg niektórych ocen do wyjazdu do Europy (czytaj Niemiec) szykuje się od 2 do nawet 10 mln nowych uchodźców z Turcji, Jemenu, Syrii czy Libanu. Jeśli to się spełni to czeka nas prawdziwy armagedon. Taka sytuacja może doprowadzić do powrotu granic w Europie.

   Obecna sytuacja jest bardzo trudna, ale może być jeszcze gorzej, gdy kolejne miliony ludzi ruszą do Europy. Jeśli przywódcy europejscy szybko nie poradzą sobie z tym problemem (a raczej nie poradzą), to każdy scenariusz łącznie z rozpadem UE jest możliwy. Urzędnicy z Brukseli muszą zrozumieć jedno: Wszelkie ustalenia dotyczące uchodźców muszą być negocjowane ze wszystkimi krajami. Wydawanie rozkazów i straszenie mniejszych krajów np. zmniejszeniem dotacji itd. odbiją się rykoszetem. Już teraz Węgry, Czechy, Słowacja nie chcą przyjmować ludzi na rozkaz UE (czytaj kanclerz Merkel), a zważywszy na zmianę rządu w Polsce pewnie my także dołączymy do tej grupy. Niektórzy mówią wprost że jak Niemcy chcieli i zapraszali do siebie uchodźców to jest teraz ich problem, a nie nasz. To bardzo ostre słowa, ale jeśli padają, to oznacza że politycy są zdeterminowani i czują poparcie swoich obywateli, co nie jest wcale dziwne zważywszy na to co widzimy w relacjach medialnych z Grecji, Serbii czy granicy z Węgrami. Kiedy kamery pokazują nam dziesiątki, czy nawet setki młodych ludzi szturmujących bramy, czy ogrodzenia graniczne, to możemy czuć się zagrożeni. Nikt z nas nie chce czegoś takiego u siebie. Tak nie zachowują się ludzie uciekający z krajów objętych działaniami wojennymi.

   Jeśli przywódcy UE nie staną na wysokości zadania, to już nie długo możemy się obudzić w całkiem innej Europie, targanej rozruchami, a to co widzimy w Syrii, Iraku czy Libii może się pojawić na naszym podwórku, w naszych miastach i wsiach.

   Niestety jeśli spojrzeć na to co robią przywódcy UE, a także rządy państw europejskich sytuacja nie wygląda optymistycznie. W kilku przynajmniej krajach narodził się opór przeciwko Niemcom, które według nich są najbardziej winne obecnej sytuacji, a teraz kiedy liczba uchodźców przerosła ich możliwości chcą nam wcisnąć ich na siłę, wykorzystując swoją pozycję w UE. To nie wróży niczym dobrym, a raczej spowoduje jeszcze większy opór szczególnie takich państw jak Węgry, czy Słowacja. Niemcy muszą zrozumieć, przywództwo to nie tylko korzyści, ale także odpowiedzialność za swoje czyny i słowa. Możemy tylko mieć nadzieje, ze jednak da się ten problem rozwiązać w miarę szybko, bo inaczej może się okazać że UE pęknie jak bańka mydlana, a Europa znowu zamknie granice i wszystko to, co tworzono od wielu lat okaże się bezsensowne.

 

                                                                                                                                 Ireneusz Piątek

 

 

 

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie