Home I wś, okres międzywojenny i II wś 2 73 Rocznica Powstania Warszawskiego

73 Rocznica Powstania Warszawskiego

przez historyk
0 komentarz

 

 

73 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego

 

Heroizm i bohaterstwo którego nie znał świat!

 

Militarna i polityczna głupota i naiwność dowództwa AK!

 

Heroizm – jak najbardziej. To czego dokonali powstańcy przez 63 dni powstania zasługuje na najwyższy podziw i uznanie. Nie mając ciężkiej broni, samolotów, czołgów potrafili walczyć jak równy z równym z uzbrojonymi we wszystkie rodzaje broni Niemcami. Pokazali w te straszne dni, że można bić skutecznie nawet dużo silniejszego wroga. Pokazali nawet dużo więcej niż się od nich wymagało. Walczyli bardzo mężnie mimo tak wielkiej różnicy w uzbrojeniu, przy braku artylerii, czołgów czy samolotów. Wytrzymali 63 dni, z których każdy był piekłem na ziemi. Chwała im za to.

Polityczna głupota – niestety tak. Ci którzy zdecydowali o rozpoczęciu powstania powinni sobie zdawać sprawę, że nie ma ono szans na zwycięstwo. Powinni także wiedzieć, że Armia Czerwona nie pomoże im w walce z Niemcami. Polska podana została na tacy Stalinowi w 1943 roku w Teheranie. Od tej chwili to on był absolutnym władcą tej części Europy i trudno mu się dziwić, że nie garnął się do pomocy Polakom, którzy działali przeciwko jego interesom. Dowódcy Armii Krajowej powinni być tego świadomi.

 

1 sierpnia 2017 roku obchodzimy kolejną już 73 rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Trwające 63 dni walki słabo uzbrojonych oddziałów powstańczych z przeważającymi siłami niemieckimi, zakończyły się kapitulacją 3 października 1944 roku.

 

Powstanie Warszawskie było wymierzone militarnie przeciw Niemcom, ale politycznie przeciw ZSRR, a także podporządkowanym mu polskim władzom komunistycznym. Dowództwo AK planowało samodzielnie wyzwolić stolicę jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej, chcąc przejąć władzę w Warszawie i w ten sposób poprawić międzynarodową pozycję legalnego rządu RP mającego siedzibę w Londynie.

 

W trakcie dwumiesięcznych walk straty powstańców wyniosły ok. 16 tys. zabitych i zaginionych, 20 tys. rannych i 15 tys. wziętych do niewoli. W wyniku działań wojennych: nalotów, ostrzału artyleryjskiego, ciężkich warunków bytowych oraz masakr urządzanych przez oddziały niemieckie zginęło od 150 tys. do 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy.

 

Stalin na wieść o wybuchu powstania wstrzymał ofensywę na kierunku warszawskim, a także odmówił udzielenia powstaniu poważniejszej pomocy, natomiast wsparcie udzielone powstańcom przez USA i Wielką Brytanię miało natomiast ograniczony charakter i nie wpłynęło w sposób istotny na sytuację w walczącym mieście. Na skutek walk, a także systematycznego wyburzania miasta przez Niemców po upadku powstania zniszczeniu uległa większość zabudowy lewobrzeżnej Warszawy, setki bezcennych zabytków oraz obiektów o dużej wartości kulturalnej i duchowej.

 

Nie chciałbym tu opisywać przebiegu samego powstania bo zostało one już opisane w wielu opracowaniach naukowych, popularno naukowych, filmach czy wspomnieniach.

 

Chciałbym odnieść się to samej idei powstania i pytania które stawiają sobie od ponad 70 lat historycy, politycy, politolodzy a także bardzo wielu pasjonatów historii (do których i ja należę).

 

Czy decyzja o rozpoczęciu powstania była słuszna?

 

Kiedy słuchamy czy czytamy wspomnienia tych którzy przeszli przez piekło powstania, kiedy opowiadają o 6 latach strasznej okupacji, o łapankach, aresztowaniach, wszechwładzy Gestapo, SS czy Hitlerjugend można zrozumieć że Polacy mieli dość okupanta i nienawidzili go z całego serca. Prawie każdy z nich miał osobiste porachunki z Niemcami. W każdej rodzinie polskiej był ktoś albo już zabity, albo więziony w którymś z bardzo wielu więzień czy obozów, w których Niemcy postanowili zamknąć naszych rodaków głównie za to że byli Polakami. Ta nienawiść była tak wielka, że prędzej czy później musiała doprowadzić do wybuchu. Niektórzy z byłych powstańców twierdza nawet, że gdyby nie było rozkazu ludzie i tak by ruszyli na znienawidzonego wroga. Kiedy po pierwszych dniach udało się wyzwolić część miasta ludzie nagle poczuli się wolni. Mogli pierwszy raz od września 1939 roku spokojnie wyjść na ulice , czy po prostu przejść się po swoim ukochanym mieście. To było coś czego Ci ludzie nawet nie potrafią na spokojnie opisać. Taka wielka radość, spełnienie czegoś na co czekali prawie 6 lat.

 

Nie chcąc pisać zbyt długiego tekstu odniosę się krótko w większości do przeciwników wydania takiego rozkazu.

 

Spór o trafność decyzji rozpoczął się jeszcze przed jego zakończeniem. Jednym z bardzo ostrych krytyków był generał Władysław Anders, który 18 sierpnia 1944 pisał:

 

Nikt nie miał u nas złudzenia, żeby bolszewicy pomimo ciągłych zapowiedzi pomogli Stolicy. W tych warunkach Stolica pomimo bezprzykładnego w historii bohaterstwa z góry skazana jest na zagładę. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność?”

 

Najważniejszą kwestią jest zasadności decyzji o rozpoczęciu powstania. Bardzo ważne jest postawienie pytania, czy ludzie, którzy podjęli decyzję o walce, zdawali sobie sprawę, jakie są szanse na zwycięstwo, czy kalkulowali, że mogą ją przegrać?

 

Tak na to pytanie odpowiedział jeden z największych przeciwników wybuchu powstania profesor Paweł Wieczorkiewicz w wywiadzie udzielonym Rafałowi Jabłońskiemu.

 

"Kalkulowali. Na kluczowych naradach padało pytanie: co będzie, jeśli Rosjanie nie nadejdą? Rzeź, klęska. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy przeżyli gehennę Warszawy. Prawdziwi powstańcy – nie ci, którzy przypięli sobie krzyże Armii Krajowej w latach 90., bo takich jest sporo, tylko ci, którzy byli na barykadach – bardzo krytycznie mówili o Powstaniu. Mieli poczucie, że są oszukanym pokoleniem. Także ludność cywilna miała poczucie krzywdy. O tym nie piszemy, bo i nie wypada, i politycznie niepoprawne. A przecież jedną z przesłanek kapitulacji Powstania było to, że ludność zaczęła się burzyć. Zaczęła tego żądać. Czemu trudno się dziwić, po dwóch miesiącach bombardowań i ostrzału".

 

Kiedy po kilku dniach okazało się, że praktycznie dalsza walka nie ma sensu, że Powstanie jest nie do wygrania na prawobrzeżnej Warszawie na Pradze przerwano walkę, ocalając zarówno ludzi jak i większość zabudowy. Na pytanie czy można było zrobić to samo w Warszawie lewobrzeżnej profesor tak odpowiedział.

 

"Nie można, przez fałszywe ambicje i fałszywe rachuby. Przecież premier Stanisław Mikołajczyk przebywał w Moskwie i nie wiadomo było, czy coś załatwi, czy nie. No i przekonanie niektórych przynajmniej dowódców, że trzeba się bić do końca, że trzeba zginąć. Jak pod Termopilami. Na przykład generał Tadeusz Pełczyński był przekonany, że konieczny jest symbol, który wstrząśnie sumieniem świata. Też nieprawda, bo niczym nie wstrząsnął. Wielka iluzja".

 

Jak wiadomo Mikołajczykowi nic się nie udało załatwić, co zresztą nie dziwi zważywszy fakt przeciw komu politycznie wymierzone było to Powstanie.

 

Tak pisał o decyzji i sensie wybuchu powstania Jan Ciechanowski

 

(Historyk. Służył w AK, brał udział w Powstaniu Warszawskim. Od 1946 r. mieszka w Anglii. Autor książki „Powstanie Warszawskie”).

 

"Gen. Władysław Anders miał rację mówiąc, że wybuch Powstania Warszawskiego był nieszczęściem. Uważał Powstanie za zbrodnię i pytał, kto był za nią odpowiedzialny. Sprzeciwiał się zrywowi, bo uważał, że nie było sprzyjających warunków. Po pierwsze, rząd polski nie zapewnił odpowiednio wcześniej pomocy z Zachodu; po drugie – nie można było liczyć na pomoc Stalina.. Tak naprawdę do wybuchu przez swoje naciski doprowadził gen. Okulicki, który chciał, abyśmy zajęli Warszawę. Ale myśmy jej zdobyć nie mogli! Mój pluton, który miał nacierać na Sejm posiadał 7 pistoletów, 3 karabiny i 40 granatów na 40 ludzi. Jak myśmy mogli zdobyć ten Sejm? Tak było nie tylko w moim plutonie, a w całej Warszawie. 1 sierpnia nie zdobyliśmy żadnego, silnie umocnionego niemieckiego punktu”

 

Trudno nie oddać racji ludziom którzy tak podsumowali powstanie. Jednak nam teraz żyjącym w innym świecie trudno jest (a nawet wydaje się niemożliwym) wyobrazić sobie co Ci ludzie wtedy czuli. To jak już napisałem był inny, krańcowo odmienny świat. Oni w zdecydowanej większości chcieli się bić, chcieli pomścić swoich krewnych, znajomych czy wszystkich tych których stracili podczas 6 lat okupacji.

 

My Polacy jednak uwielbiamy mitologię naszego narodu, ale niestety głównie te powstania, czy czyny naszych przodków które zakończyły się klęskami. Z tego powodu tak dużo mówi się o powstaniu warszawskim, a tak mało o powstaniu wielkopolskim. To pierwsze doprowadziło do wybicia polskiej elity, zagłady miasta i śmierci około 200 tysięcy cywili. To drugie, zwycięskie zostało przeprowadzone tak dobrze i skutecznie, że np. wyzwolenie Poznania odbyło się praktycznie z bardzo niewielkimi stratami zarówno wśród mieszkańców jak i samego miasta.

 

Ostatnio mówi się bardzo często, że bez powstania w Warszawie nie byłoby „Solidarności” ani tego co pozwoliło nam Polakom obalić komunizm. To częściowo prawda, bo można było zawsze oprzeć się moralnie na czynie powstańczym. Jednak z drugiej strony powstanie tak naprawdę leżało tylko i wyłącznie w interesie Związku Sowieckiego i ułatwiło Józefowi Stalinowi drogę do sowietyzacji i łatwego ujarzmienia i podporządkowania sobie naszego narodu. Kiedy elita Armii Krajowej została wyrżnięta łapami Hitlera opór przeciw władzy sowieckiej był już zdecydowanie mniejszy.

 

Reasumując trzeba powiedzieć sobie jasno. Od samego wybuchu powstania do dzisiaj toczą się i będą się jeszcze toczyć wiele lat dyskusję między zwolennikami, a przeciwnikami wybuchu powstania. Jedni i drudzy wymieniają się argumentami, czasami podając te same fakty ale inaczej je interpretując. Tu pozwolę sobie na osobistą dygresję: otóż moim skromnym zdaniem, Hitler popełnił jeden z największych błędów politycznych II wojny światowej właśnie w sierpniu 1944 roku. Nie powinien wcale pacyfikować Warszawy, a się z niej wycofać…

Dlaczego?

To bardzo proste, w Warszawie powstał by potężny ośrodek władz polskich wykonujących rozkazy rządu na emigracji, mający swoje struktury, swoich żołnierzy i poparcie mieszkańców.

Co by to oznaczało dla Stalina?

Miałby do wyboru dwie opcje: pierwsza spacyfikować miasto swoimi wojskami (to byłaby super gratka dla propagandy Goebbelsa , który mógłby próbować wykorzystać to do wbicia klina między sojusznikami), albo próbować jakoś dogadać się z dowództwem Armii Krajowej. I jedna i druga opcja wydaje się być korzystna dla Polaków. Dziwi mnie tylko że podobnej teorii jak do tej pory nie słyszałem. Oczywiście jak by się to rzeczywiście potoczyło dzisiaj nie wiemy, ale mimo wszystko moim zdaniem zduszenie powstania było błędem Hitlera i ogromnym prezentem dla Stalina. Ten musiał tylko stać i patrzeć jak jedyna siła która mogła mu się przeciwstawić w Polsce właśnie kona wykańczana przez Niemców. Ironia losu to on był beneficjentem powstania. A próba pacyfikacji powstańców przez Rosjan jak mi się wydaje wstrząsnęła by światem (tak jak nie wstrząsnęło wbrew oczekiwaniom powstanie przeciw Niemcom). Takie jest moje zdanie, choć oczywiście mogę się mylić bo tak naprawdę w 1943 roku Europa południowo-wschodnia została już podana Stalinowi na tacy.

 

Ireneusz Piątek

 

Zdjęcie: Jerzy Tomaszewski (1979) Epizody Powstania Warszawskiego, Warszawa: Krajowa Agencja

You may also like

Zostaw komentarz

Ta strona korzysta z plików cookie, aby poprawić Twoje doświadczenia. Zakładamy, że się z tym zgadzasz, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. OK Więcej

Polityka prywatności i plików cookie